Rejestracja
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Zaloguj
Forum Strona Główna
->
+18
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
TAK
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz HTML w tym poście
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Wybierz forum
Shout box
----------------
SB
Forum
----------------
Regulaminy
Kilka słów od założycieli
Powitania
Filmy
Muzyka
Książki
Anime
Manga
Reklama
Harry Potter
Literatura
Seriale
+18
Anime i Manga
+15
Bez ograniczeń
J-pop
Fanfiction
Debiuty
Opowiadania własne
Sherlock Holmes
+15
Bez ograniczeń
+18
+15
Bez ograniczeń
+18
+15
Bez ograniczeń
+18
+15
Bez ograniczeń
+18
+15
Bez ograniczeń
+18
+15
Bez ograniczeń
Literatura
+18
+15
Bez ograniczeń
+18
+15
Bez ograniczeń
+18
+15
Bez ograniczeń
Twilight
+18
+15
Bez ograniczeń
Twilight
+18
+15
Bez ograniczeń
Harry Potter
+18
+15
Bez ograniczeń
Literatura
Harry Potter
+18
+15
Bez ograniczeń
Poezja
Opowiadania własne
Fanfiction
Debiuty
+18
+15
+12
+18
+15
+12
+18
+15
+12
O forum
----------------
Konkursy
Literatura BoysLove
----------------
Opowiadania własne
Fanfiction
Debiuty
+18
+18
+15
Bez ograniczeń
Literatura GirlsLove
----------------
Opowiadania własne
Fanfiction
Debiuty
Literatura G&B Love
----------------
Opowiadania własne
Fanfiction
Debiuty
Pozostałe Barwy Tęczy
----------------
Ogólne
Międzypłciowość
Dyskusje
Kącik pisarza
----------------
Porady
Targowisko bet
Prośby i Życzenia
Pojedynki w Kolorach Tęczy
Poszukiwana Poszukiwany
Off topic
----------------
Kawałek sztuki
Pogaduchy
Różności
Galeria
Przegląd tematu
Wysłany: Czw 23:22, 13 Wrz 2012
Temat postu: [NZ] Niebo nad nami +18
Dream
Opowiadanie, które chodziło mi po głowie już jakiś rok, a może nawet dłużej, ale nie chciałam go pisać, bo bałam się, że nie jestem jeszcze na to gotowa. Szczerze mówiąc uważam, że dalej nie jestem, ale muszę spróbować.
Beta: nie mam, ale jestem otwarta na propozycje. Jeżeli tylko ktoś znajdzie się chętny na betowanie, proszę o PM-kę.
Rating: +18
Gatunek: obyczajówka, może lekki angst
Ostrzeżenia: jak na razie nie ma, ale z biegiem tekstu na pewno jakieś wyskoczą
Prolog
Pikanie aparatury wypełniało całe pomieszczenie, ale on nie przejmował się już tym dźwiękiem. Ignorował go, a może już nawet nie słyszał. Za długo już tu siedzi.
Tydzień? Dwa? Musiał chwilę pomyśleć, stracił już rachubę. Zbliża się trzeci tydzień. Trzeci, a on ani na chwilę jej nie opuszcza. Ona śpi, zmożona lekami przeciwbólowymi, czasem tylko się budzi, patrzy na niego tymi swoimi zmatowiałymi oczami, które jeszcze pół roku temu miały w sobie tyle blasku, a później je zamyka. Mówi coś do niego, coś bardzo nieistotnego i znów zasypia. Przychodzi też lekarz, zapisuje coś na karcie, sprawdza, ona znów się budzi, bada ją, mruczy pod nosem i odchodzi.
Ona umiera. Wiedział o tym. Z każdym dniem jest bliżej śmierci, bo za późno tu trafiła. Radioterapia już nie uśmierza bólu tak jak kiedyś. Jest coraz gorzej. Prawie trzy tygodnie śpi, jest podłączona do aparatury i… i on wie, że Carmen umiera.
Na początku miał nadzieję i to on cały czas jej powtarzał, że wszystko będzie dobrze. Że to jest dwudziesty pierwszy wiek, że przy tak rozwiniętej medycynie nie można nie pokonać raka kostnego. A później rzeczywistość okazała się okrutna, szpiczak mnogi, choroba, o której lekarze mało co wiedzą.
I to wszystko trwało prawie pół roku. Cała ta walka, która właściwie od początku była skazana na porażkę. Za późna diagnostyka, wszystko za późno.
- Dean? – Cichy szept obudził go z zamyślenia. Zamrugał, by następnie przenieść wzrok na jej zmizerniałą twarz. Na zapadnięte policzki, szarą, ziemistą cerę i na te oczy. Pełne zmęczenia i bólu. Gdzie podziała się tamta Carmen, którą poznał dziesięć lat temu, z którą pięć lat temu zamieszkał i z którą cztery lata temu się ożenił? Gdzie podziała się pyzata Latynoska, o długich, pięknych włosach, okrągłych kształtach i zwalającym z nóg uśmiechu?
Umarła. Została zżarta… nie, to coś jeszcze ją je.
Chciałby mieć nadzieję. Tę głupią nadzieję, którą się karmił przez pół roku, a która umarła tak szybko, jak robiła to Carmen. Nie zdążyli nawet tak naprawdę być małżeństwem. Tak naprawdę nie zdążyli zrobić nic. Nie kupili nawet psa, tak jak to robi większość młodych małżeństw. Zamierzali kupić, ale Carmen zaczęła chorować, na początku chodziła do lekarzy, którzy nie potrafili podać prawidłowej diagnozy. Dopiero pół roku temu trafiła do hematologa i dowiedziała się, że to szpiczak mnogi. I że jest już późno. Lekarz nie mówił, że za późno, po prostu – późno. I wierzyli razem, że późno nie oznacza za późno, i on ją pocieszał. I naprawdę wierzył, że wszystko będzie dobrze.
Ale dobrze nie było. Było coraz gorzej, aż w końcu zmuszony był zostawić pracę. Zostawić całe swoje życie, by być przy niej. By ją wspierać.
- Jestem tu. – Był, cały czas był.
- Miałam sen – powiedziała cichym, ochrypłym głosem. Delikatnie pogłaskał jej dłoń, bojąc się, że może sprawić jej tym ból. Uśmiechnęła się, a w tym uśmiechu on odnalazł cząstkę dawnej Carmen. Ale tylko cząstkę. – Byłeś w nim, wiesz? I byłeś szczęśliwy.
- I co robiłem? – zapytał, ale tylko dla podtrzymania rozmowy. Tylko dlatego, by choć przez chwilę poczuć, że ona wciąż z nim jest.
Kochał ją. Kochał ją jak nikogo innego na tym świecie. Była całym jego światem, była dla niego wszystkim.
- Umrę, Dean – powiedziała, ignorując jego pytanie. Albo go nie dosłyszała. Albo bredziła przez zbyt silne środki przeciwbólowe.
- Co ty wygadujesz? – Był twardym mężczyzną, zawsze do wszystkiego podchodził z dystansem i ciężko było doprowadzić go do łez. Właściwie, to nie płakał od śmierci matki, która umarła gdy miał trzynaście lat. Ale teraz nie chciał być twardy albo może raczej nie był w stanie, widząc, że jego świat umiera.
- Wiesz o tym, prawda? Że umrę. – Przestań. Proszę cię, przestań…
- Nie pleć bzdur, za kilka tygodni wrócisz ze mną do domu. A później wybierzemy się na jakieś wakacje. I będziemy mieć synka, tak jak chciałaś. – Uśmiechnęła się i wbiła wzrok w szpitalny sufit, pożółkły z zaciekami. A następnie w okno, malutkie i nieprzepuszczające wiele światła.
- Ale najpierw psa – powiedziała.
- Najpierw psa – potwierdził.
Chwila milczenia. Długiego milczenia, aż przez chwilę pomyślał, że znowu zasnęła, jednak w końcu się odezwała.
- Pokochasz jeszcze kogoś, prawda? Ułożysz sobie życie, obiecaj.
- Nie gadaj głupot, wrócisz ze mną do domu i będziemy mieć psa – odparł przez zaciśnięte gardło. Nie potrafił już sobie wmawiać, że wszystko będzie dobrze, bo przecież nie było.
- Labradora?
- Labradora.
Zaśmiała się, a jej śmiech przez chwilę brzmiał tak jak kiedyś. Radośnie, beztrosko. A później się skrzywiła. Pewnie coś zaczęło ją boleć. Pewnie leki przeciwbólowe powoli przestawały działać. Pewnie za chwilę lekarz poda jej kolejną dawkę i pewnie po nich znów będzie spała cały dzień.
Wyciągnął dłoń i przesunął po jej rzadkich i matowych włosach, które były skutkiem chemioterapii. Pamiętał, jakie piękne były kiedyś.
- Chyba jednak chcę Wodołaza.
- A nie Labradora?
- Chyba wolę takiego wielkiego, czarnego i puszystego. Piękne mają pyski.
- Zgadza się.
I zasnęła. A później znów się obudziła, wiła się na tym łóżku w spazmach bólu, a radioterapia tylko częściowo jej pomogła.
I później znów spała, zmożona silnymi lekami. Spała kolejne dwa dni, budząc się tylko czasami. I umierała w jego oczach, nawet lekarz to przyznał, choć oczywiście niedosłownie. Był lekarzem, a Dean już zdążył się nauczyć, że lekarze nic nie mówią dosłownie.
Wykryliśmy szpiczaka mnogiego w trzecim stadium, ale medycyna potrafi czynić cuda
. I wierzyli w te cuda, aż do teraz. Aż do tej cholernej nocy, w której stracił wszystko.
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001-2003 phpBB Group
Theme created by
Vjacheslav Trushkin
Regulamin