Zilidya
VIP
Dołączył: 25 Kwi 2012
Posty: 240
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wenopolis Płeć: Kobieta
|
|
jett napisał:
Cytat: | Będąc w szale przeprowadzki, przed samym finiszem właściwie - więc w tym najgorszym punkcie, miałam zamiar w ramach odpoczynku przeczytać tylko jeden rozdział, ale się nie dało. "Przekleństwo krwi" intryguje, wciąga i sprawia, że chce się czytać dalej rozdział za rozdziałem.
Pierwsze słowo, jakie mi się tutaj nasuwa, to: intensywne. Intensywność jest zarówno w akcji, jak i w opisach. Te rozdziały, chociaż niezbyt długie, są pełne emocji: emocji rodzeństwa względem siebie, emocji związanych z rodową historią: przeszłością i teraźniejszością, emocji napadu i ucieczki, i walki, i tych strażników, którzy przychodzą z ratunkiem. Akcja przedstawiona w pierwszych rozdziałach sama w sobie nie jest skomplikowana: mamy podróż, przerwaną atakiem zbójców, próbę ucieczki, wreszcie walkę o życie i pomoc w postaci Nuvatha i Luaia, a to wszystko w jednej scenerii. Ale wokół tego prostego, zdawałoby się, zdarzenia wspaniale budujesz i odkrywasz swój świat i bohaterów. Bo mamy już silną więź łączącą braci, wgląd w ich ród, chorobę Itrala z wszelkimi jej konsekwencjami tak osobistymi, rodzinnymi, jak i politycznymi, tajemnicę związaną z tą chorobą (i jak dla mnie genialny jest ten rozdział pomiędzy sposobem, w jaki Itral postrzega swoją słabość, i tym, co widzi (wie) Luai, gdy odkrywa Pieczęć Krwi), intrygę - bo czy na drodze to rzeczywiście byli zbójcy?
Poza tym, że bardzo plastycznie, szczegółowo, ale przy tym z umiarem i bez przynudzania prowadzisz opisy, które naprawdę są mocną stroną tego tekstu, to równie zgrabnie nakreślasz bohaterów. Nie rozumiem, dlaczego uważasz ich kreację za swój słaby punkt. Są zróżnicowani - przynajmniej głównej czwórki, pokazanej w tych rozdziałach, nie da się między sobą pomieszać. Nie dostrzegam też w nich "papierowatości" - i nie przypuszczam, żeby takie coś miało wystąpić w przyszłości. Najbardziej spodobał mi sie Nuvath - nie wiem, czy to będzie stały punkt w jego zachowaniu, ale ujął mnie krnąbrnością i takim nieznacznym rozdźwiękiem między tym, czego oczekuje od niego jego zakon (i czemu z pewnością sam bardzo nie chce się sprzeciwiać), a tym, co ta jego zagrożona bluźnierstwami dusza chciałaby dla niego samego. Yavan zaimponował mi odwagą, gdy próbował walczyć z napastnikami i gdy z determinacją ruszył na pomoc bratu. Widać w nim charakter. Itral generalnie bardzo mnie intryguje; szanuję jego wybory i to, w jaki sposób przyjmuje konsekwencje "przekleństwa", które przecież nie jest jego winą. Natomiast u Luaia, o którym na razie mam najmniej do powiedzenia, podoba mi się jego opanowanie i spokój. Mam wrażenie, że Nuvath ma szczęście, że właśnie jego ma za towarzysza.
W trzech słowach, krótko: podoba mi się. Mam zamiar śledzić "Przekleństwo Krwi". Pozdrawiam! |
Chwalę.
|
|