Dream
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2012
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz
|
|
Autor: Dream
Beta: Silris
Gatunek: angst
Rating: bez ograniczeń wiekowych
Paring: SasuNaru
Zacisnąłem dłoń na rękojeści katany, rozpaczliwie łapiąc powietrze i posyłając ci groźne spojrzenie.
Ty także byłeś już zmęczony, obaj wiedzieliśmy, że długo nie wytrzymamy. Nasze ciała pokrywały mniejsze i większe rany. Ledwo co staliśmy, ale to nie był jeszcze koniec. On nastanie dopiero wtedy, kiedy któryś z nas padnie. Czy to z wycieńczenia, czy to z wykrwawienia.
Zmarszczyłem brwi, zwilżając nerwowo wargi. Mierzyłeś mnie wzrokiem, te niebieskie oczy wpatrzone były we mnie tak jak kiedyś. Z pogardą, ale za nią kryło się uwielbienie. Wykrzywiłem usta w kpiącym uśmiechu.
- Zaraz padniesz, Młotku – powiedziałem, naśladując ton głosu sprzed kilku lat.
- Spadaj, Draniu – syknąłeś z tym samym zacięciem, co kiedyś. I się zaczęło. Ruszyliśmy na siebie, przekonani, że to ostatni cios. Ostatnie pchnięcie.
Tak długo czekałem na tą walkę, a ona za chwilę się skończy.
Jeden ruch, ostrze zanurzające się w ciele. Ból w okolicach podbrzusza i krew pod twoim obojczykiem.
Brutalne wyszarpnięcie broni z ciała. Jeszcze więcej krwi. Czerwień brudząca idealną biel śniegu.
Odsunąłem się nieco, łapiąc za rwący bólem bok. Podniosłem na ciebie spojrzenie, patrząc jak upadasz na kolana. Jak spazmatycznie drżysz, jak krew obficie brudzi ci ten twój brzydki, pomarańczowo-czarny dres.
Podniosłeś na mnie spojrzenie swoich zamglonych, niebieskich oczu, uśmiechając się lekko, jednak już nie tak szeroko jak zawsze.
Opadłeś na wznak, spoglądając na niebo. Umierałeś. Powoli się wykrwawiałeś.
Ty, który chciałeś zostać Hokage. Ty, który chciałeś sprowadzić mnie do swojej wioski. Umierałeś powoli, stając się coraz bledszy i pozwalając krwi brudzić biały śnieg.
Osunąłem się na kolana, tuż koło ciebie, przyglądając się twoim mętnym tęczówkom. Wciąż się uśmiechałeś.
- To już koniec – szepnąłeś.
- Koniec. - Potaknąłem, wciąż przykładając dłoń do swojej rany.
Umierałeś przeze mnie. To ja cię zabiłem. Nienawidzę cię, wiesz? Nienawidzę, że kocham.
Przyglądałem się twojemu drżącemu z zimna ciału. Oczy powoli się zamykały, szepnąłeś coś sinymi ustami, lecz nie mogłem zrozumieć. Wypowiedziałeś to zbyt cicho.
Nie wiem ile to trwało, kilka sekund, minut, czy godzin? Ale w końcu twoje ciało stało się bezwładne.
Umarłeś.
Zabiłem cię. Ciebie, jedyną osobę, która mnie rozumiała. Jedyną, która nigdy nie przestała we mnie wierzyć. Jedyną, którą tak nienawidzę za to, że kocham.
Czułem jak i ze mnie sączy się krew, jednak o wiele wolniej niż robiła to u ciebie. Gdybym się pośpieszył, miałbym duże szanse na przeżycie, ale nic nie zrobiłem.
Położyłem się koło twojego martwego ciała, spoglądając w błękitne, zimowe niebo, tak jak ty to zrobiłeś wcześniej.
Było mi coraz zimniej, stawałem się coraz słabszy. Rana, którą zadałeś mi kunaiem nie była tak groźna jak ta od katany, przez którą umarłeś. Spojrzałem na ciebie, wyciągając drżącą i bladą dłoń. Przesunąłem palcami po twoich bliznach na policzku, zostawiając po sobie czerwoną smugę osocza.
W końcu zapadł zmrok, już nie wiedziałem co się wokół mnie dzieje. Zamknąłem jedynie oczy, chcąc zasnąć i dołączyć do ciebie, aby powiedzieć, że wygrałem walkę. Padłem jako ostatni.
|
|