Frio
Tęczowa Wróżka
Dołączył: 22 Kwi 2012
Posty: 42
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: 7 piętro w Piekle Płeć: Kobieta
|
|
Autor: Frio
Beta: Kaori-chan
Pairing: Drarry
Rating: PG-13
Gatunek: Angst, Romans
Uwaga: Gwiazdka (*) oznacza inny dzień.
Ostrzeżenia: Brak kanonu z oryginałem
Na życzenie: „(Nigra) Jest taka cudna piosenka zespołu One Night Only - Never be the Same.
Tu jest tekst i tłumaczenie: [link widoczny dla zalogowanych]
Wyobrażam sobie do tego jakiegoś angstowego ficka, może być z fandomu pottera
(paring albo snarry albo drarry), ale niekoniecznie. Ktoś chętny? *_* „
Po pierwsze, proszę o krytykę, ponieważ dzięki niej lepiej piszę i uczę się nie popełniać tych samych błędów.
Drugą prośbą jest to, żebyście się uczepili tekstu, a nie mojej osoby czy mojej bety, byłabym za to bardzo wdzięczna.
Po trzecie, jest to moje pierwsze z tego fandomu opowiadanie, dlatego umieszczam je w Debiutach.
Dziękuję za uwagę.
_________________________________________________________
And with all these clouds
High above you
I guess it's gonna rain
Now there's no one left
To love you
It'll never be the same
*
Biegł przez korytarze, a serce ściskało mu się jak zaciśnięta cytryna w dłoni. Jego oczy były spuchnięte, a wargi drżały, łykał niespokojnie powietrze, jakby oczekując, że razem z tlenem cały ten koszmar rozmaże się w jeden pył. Miał tak dosyć przebywania w klasie z Draco, no stop, czuł jego zapach, ale wiedział iż on jest jedynie jego wrogiem. Tylko wrogiem i nikim więcej, powtarzał sobie w myślach, no stop. Tylko nocne koszmary dawały znak, że jednak sytuacja jest beznadziejna. Nawet Ron szeptał z Hermioną, że jest z nim ostatnio źle, inaczej, jakby obawy o jego stan zdrowia kierowały się ku Czarnemu Panu. Często, w sumie, pocierał znak jaki ma na czole jakby go bolał. Jak daleko byli wtedy od prawdy, mimo tego, że z całego serca życzyli mu szczęścia. Harry wbiegł do Pokoju Życzeń i wyobraził sobie jak sufit jest niebem z którego pada deszcz, a on siedzi na trawie, oparty o wielkie drzewo, które prowizorycznie chroniło go od deszczu. Schował brodę w kolana, a ręce zacisnął tak iż samo patrzenie na niego – bolało. Kiedy wyczerpany zasnął, zdążył pomyśleć o kanapie, a Pokój sam sobie dopowiedział resztę.
- Ron, widziałeś Harry’ego? - spytała Hermiona, zmartwiona, że wyszedł z klasy i go nie widziała już od ośmiu godzin.
- Nie – pokręcił z niedowierzaniem głową. - Sam go szukam – odpowiedział, a jego oczy wyrażały smutek, strach to samo można było wyczytać w oczach Hermiony. Czuli, że jak go nie odnajdą to dzień skończy się drastycznie.
- Wiem, już, wiem! - krzyknęła Hermiona, którą naglę olśniło, że jest taki pewien Pokój, który spełnia najskrytsze marzenia.
- Co?
Chwyciła jego dłoń, zaprowadziła go do pewnej ściany, która z początku wyglądała jak pozostałe ściany Hogwartu, ale pamiętała o słowach Harry’ego: zapukaj trzy razy i pchnij. Nagle zobaczyli pomieszczenie, które było pomalowane na biało, a na środku leżała czarna kanapa, a na niej człowiek, który ociekał wodą. Hermiona odsłoniła z jego twarzy włosy, a gdy zobaczyła znajomą twarz to miała ochotę najzwyczajniej w świecie go uderzyć, jednak delikatnie poruszała jego ramionami, Harry spojrzał na nich zaspanym wzrokiem.
- Przepraszam – szepnął zachrypiałym od snu głosem, a ciało z zimna lekko mu zadrżało. Był wyczerpany, ponieważ od paru dni mało jadł i spał. Wielki bohater Harry Potter, który usycha od niespełnionej miłości. Właśnie tak wygląda człowiek, który kocha. Harry od ruchowo wtulił się w nią, a wszyscy milczeli dobrych parę minut. To było najlepszą odpowiedzią na to, co się z nim działo.
Podniósł się a ciało wydało mu się jakby obce. Wiedział, że czegoś mu brak aż nie mógł opanować dreszczy jakie przeszły po jego ciele również z tym zrobiło mu się ciemno przed oczami, więc z powrotem usiadł na kanapie. Gdy ocknął się, nadal tkwił w tym Pokoju z przyjaciółmi, ale jakby wystrój zmienił się na cieplejszy. Kanapa była beżowa i tego samego koloru dwa fotele oraz był kremowy dywan a na nim stolik szklany obity czarnym drewnem, a na nim trzy filiżanki z herbatą.
- Opowiedz nam wszystko – zaczął Ron, nie pewnie przygryzając wargę, jakby tym znakiem chciał powiedzieć jak bardzo irytuje go cała niepewność, tego co może za chwilę usłyszeć. Znał go zbyt długo, zbyt dobrze jak na przyjaciela przystało i widział, że Hermiona myśli tak samo. Nie chcieli nawet mówić Harry’emu, że mają się ku sobie. To, w tej chwili wydało się wisienką na torcie. Teraz był ważny Harry i nikt inny.
- Nie ma o czym mówić – odpowiedział, a żołądek skręcał go z bólu, a może to było serce? Jednak widząc minę Hermiony czuł, że będzie za chwile nie przyjemnie. On też ich znał. Tak jakby czytał encyklopedię i wiedział, że po A jest B.
- Nie ma! Szukaliśmy ciebie osiem godzin! I mówisz, że nie ma! - krzyczała, a Ron delikatnie pomasował jej plecy, co nie uszło uwadze Harry’emu, ale nie chciał tego komentować bo Hermiona nagle zrobiła się spokojniejsza. - Proszę. Powiedz. Chcemy ci pomóc.
- Merlinie, zakochałem się – zakrył swoją twarz dłońmi, jakby chciał stąd uciec, ale kultura nie pozwalała mu się podnieść i wyjść. Nie był Malfoyem, by mieć taki tupet, by po pierwsze od tego uciec, a po drugie zapomnieć, a po trzecie wykorzystać to w takim momencie, aby dokuczyć przeciwnikowi. Harry walczył sam ze sobą, a gdy uświadomił sobie to co powiedział Ronowi i Hermionie, aż się zarumienił, ale poczuł jak ona zabiera dłonie z jego twarzy i patrzy się na niego tak jakby to była wiadomość z pierwszej strony Proroka Codziennego. Nie! Nigdy nie zdradzi, nikomu swoich uczuć. Może nie nigdy, ale na pewno nie w najbliższej przyszłości.
- Harry? - szepnęła jakby zauważyła jego zamieszanie, ale już wszystko zrozumiała, a Ron też teraz wszystko zrozumiał i wyglądał jakby wtopił się w fotel. Wyglądało to, że dla Rona i Hemiony było to zbyt dużą informacją, chociaż zawierało się w dwóch słowach. Ron uznał, że milczenie będzie najlepszą odpowiedzią. Nawet, Ron, nie zdawał sobie sprawy z spojrzenia Hermiony, które wyrażało, że potrzebuje pomocy. - Harry, już nigdy nie będzie tak samo, ale chcemy ci pomóc – chwyciła jego dłonie w swoje, zamykając je szczelnie, a Harry już nie mógł tu być. Miał dość, a prawda była zbyt okrutna, aby jego przyjaciele się nią zadręczali.
- Wiem, że już nikt nie pozostał mi oprócz was, ale to muszę przeżyć sam – szepnął z taką goryczą, a wyrwanie rąk z dłoni Hermiony sprawiło, że straciła równowagę i upadła do tyłu. - Przepraszam – te słowa sprawiły, że zmobilizował się stąd wyjść. Nie słyszał już nic, musiał znaleźć kolejne miejsce, aby być z dala od wszystkiego.
- Ron, co robimy? - spytała patrząc się na drzwi. Nie wiedziała co mogłaby zrobić dla niego, aby mu pomóc.
- On chce być sam – szepnął wychodząc z Pokoju Życzeń, a jej nie pozostało nic innego jak zrobić to samo.
Weszli do pokoju wspólnego Gryffindoru, wszystko im mówiło, że go tu nie będzie, ale chcieli jednocześnie mu pomóc, a z drugiej strony pozwolić na samodzielność i samotność, której tak bardzo pragnął, ponieważ odsuwał ich od roku z taką determinacją, że teraz czuli, że stracili z nim zasięg. Czemu bycie przyjacielem Harry’ego Pottera nie może być łatwe? Jakby on był tylko bohaterem to nie miałby uczuć, a jeśli je ma to znaczy, że jest też człowiekiem. Ten ogrom bólu, cierpienia, strachu, nie pewności jaki malował się na twarzy Harry’ego, gdy byli w Pokoju Życzeń nie dawał Hermionie spokojnie odrobić zadań, jednak mimo wszystko chciała je zrobić, by mieć więcej czasu na wymyślenie planu pomocy swojemu przyjacielowi. Widziała też kątem oka, że Ron nerwowo obgryza ołówek, a jego oczy zamiast skupić się na zadaniu, błądziły bo malowidłach na ścianie. Zirytowana tym wzięła jego pergamin i zaczęła rozwiązywać zdania.
*
Harry w tym czasie zszedł do kuchni, widział, że Zgredek coś robi w głębi kuchni i mógł widzieć tylko jego plecy, a Mrużka obiera ziemniaki.
- Czego sobie, kwik, Harry, życzy? - spytał.
- Dostanę coś do jedzenia? - odpowiedział pytaniem.
- Już robię – odpowiedziała Mrużka, a Zgredek wrócił do swojej pracy, Harry oparł się o ścianę czując jak bardzo mu się kręci w głowie. - Dobrze, kwik, Harry się czuje? - spytała.
- Tak – odparł trochę nie pewnie, ale po chwili dostał talerz z kanapkami – Przyniosę potem ten talerz. - Mrużka tylko kiwnęła głową, że zrozumiała, a po chwili Harry udał się do swojego dormitorium.
Po zjedzeniu tych paru kanapek, zdjął buty i położył się na łóżku, nawet nie wiedział w którym momencie odpłynął do krainy Morfeusza. Po pewnym czasie obudziła go głośniejsza rozmowa za drzwiami, która z sekundy na sekundę stawała się wyraźniejsza, a gdy koledzy weszli do dormitorium to zamilkli automatycznie. Otwarł oczy siadając tak, by oprzeć się o ścianę i spojrzeć się na nich pytająco.
- Wszystko w porządku, Harry ? - spytał Ron
- Hm – odpowiedział na to ubierając buty, wziął talerz, a Ron postanowił dać mu wolną rękę. Wiedział, że jak będzie gorzej to Harry mu to powie.
Harry zaniósł talerz do kuchni, a potem wrócił do pokoju po świeże ubrania i postanowił w końcu o siebie zadbać. Miłość nie jest chorobą, a tak się zachowywał. Musiał w końcu zacząć liczyć dni, kiedy sny staną się jawą, albo po prostu płakać, kiedy już cały zamek śpi. W sumie, robił to dość często, ale z innego powodu, czuł się z tym tak bardzo samotnie, że nie zdawał sobie sprawy, kiedy był wśród ludzi. Cóż, że jest Hermiona, Ron, widział ostatnio jak patrzyli na siebie. Wiedział, że kto się czubi ten się lubi. On z Draco też lubią się droczyć, ale raczej jak wrogowie, a nie przyjaciele. Kiedy tak stał rozmyślając pod prysznicem, poczuł silny zapach, a jego głowa automatycznie obróciła się w tamtym kierunku. Malfoy, stał plecami do niego i mył się, tak po prostu, bez żadnych ceregieli. Harry zakręcił kurek, zakrył strategiczne miejsce ręcznikiem i udał się do szafek, bo tam zostawił ubrania. Ubierał się powoli, bo jakoś zawroty głowy nie dawały mu spokoju. Kiedy już wychodził minął się z nim w drzwiach, ten tylko go pchnął, aby zrobił mu miejsce. Harry nie upadł, mimo, że był bliski temu. Zmierzył go takim wzrokiem, że Draco tylko pogłębił to spojrzenie, oczekując, że Harry zaraz wyciągnie różdżkę i go zaatakuję, ale Harry po prostu wyszedł do Pokoju Wspólnego.
*
Snape krążył po sali patrząc jak młodzi czarodzieje radzą sobie z zadaniem jakie im dał z dziesięć minut temu, ale najbardziej przykuło go zmartwiony wzrok Harry’ego Pottera. Jeszcze nigdy nie widział, aby ten młody bohater był aż tak przygnębiony.
- Locomortor Mortis ^ - krzyknęła Hermiona i biała strużka z jej różdżki wypłynęła ku Goylemu, a Malfoy widząc tą zniewagę, aż zbladł na twarzy.
- Ty obślizgła szlamo! Zapłacisz mi za to! - wrzasnął na Hermionę, a ta tylko pokazała mu język, większość klasy na to roześmiała się. Harry za to miał ochotę zniknąć, pomyślał jednak, że to nie było dobre. - Priori Incantatem ^^ – Goyle tylko kwinął głową, że już jest z nim wszystko w porządku.
- Minus dziesięć dla Griffindoru! Nie wiedziałem, że panienka potrafi być taka przebiegła! - Hermiona słysząc z ust nauczyciela taką istną obelgę, miała ochotę wybuchnąć płaczem. - Wracamy do zaklęcia Relashio ^^^. Harry skupił się na zadaniu, a efekt końcowy był taki, że może dostali minus dziesięć przez Hermione, ale za dobre wykonanie zadania dostali plus sto.
Kiedy byli już na korytarzu, nagle rozpętało się piekło, iskry skakały w powietrzu, a z ust było słychać krzyki. Hermiona walczyła z Malfoyem, a gdy Harry to zauważył miał ochotę stanąć między nimi i użyć Protego, ochroniłoby go, ale nie wiedział z której strony, dlatego nie zrobił nic. Stanął koło Rona, a ten tylko badał jego twarz, wyglądał teraz tak jakoś obco, teraz widział, że on ją kocha, a on w duchu mógł powiedzieć to samo o Malfoyu.
- Harry?
- Nie teraz, Ron – po prosił,a Ron nie pytał już nic.Hermiona już nie miała sił, widzieli to w jej oczach. Harry zauważył wcześniej, że chyba zaczyna wszystko rozumieć, ale ona wiedziała, że nie może tego po sobie zdradzić. Nie rozumiał czemu zaczęła tę zabawę z Draco Malfoyem, nie wyglądała jakby walczyła z nim na poważnie.
- Malfoy starczy – warknęła, a ten spuścił różdżkę, chowając ją w tylną kieszeń spodni. Widział od minuty za jej plecami nauczyciela, dlatego postanowił już przerwać to co zaczęli piętnaście minut temu.
- Co dziś panienka taka waleczna? - spytał, a Hermiona odskoczyła w bok i odwróciła się do nauczyciela.
- Przepraszam – odezwała się.
- Och, Malfoy tak walczyć z kobietą. Mama nie uczyła, że nie wolno? - pytał dalej.
- Uczyła, by nie ruszać kobiet czystej krwi, o takich nie wspominała – prychnął.
- Nie ładnie! Minus sto dla Slytherinu za walkę z kobietą i minus pięćdziesiąt dla Griffindoru za wszczynanie walki – na te słowa mrugnął okiem na Hermionę, a ta zrozumiała, że faktycznie tak było. Snape oddalił się do swoich komnat. Malfoy tylko warknął i razem z kolegami poszli do lochów.
- Hermiono, co to miało znaczyć? - spytali jednocześnie Ron z Harrym co nie uszło uwadze Hermionie.
- Chciałam rozśmieszyć Harry’ego – wyznała to tak, że Harry musiał się roześmiać. Ron z Hermioną szybko dołączyli się do niego, ale po chwili spoważnieli, by wrócić wspólnie do wieży Griffindoru.
*
Wyszedł na samotny spacer, wiatr był już chłodny, wieczorny, a księżyc był w pełni. Ta bajkowa atmosfera byłaby idealna na randkę. Tak, bardzo chciał nie kryć się z uczuciami, ale nie dałby rady przyznać się do nich. To, byłoby zbyt wiele, ale czuł, że ostatnim czasie nawet Malfoy inaczej na niego patrzy. Nie, akurat to mogło mu się tylko jedynie wydawać. Szedł powoli, każdy krok był taki ciężki, a serce takie puste, brakowało mu tego, aby nie czuć tej całej gamy uczuć. To, było zbyt wiele, ale nagle usłyszał jakby przez mgłę jego imię. Potem ktoś powtórzył je znów. Ale nie widział go, ani osoby, która to robiła. Szedł w kierunku głosu, ale nikogo nie zauważył. W końcu wszystko ucichło, a wiatr zrobił się porywisty jakby zapowiadał nadejście burzy. Harry szedł dalej, dalej, był blisko Zakazanego Lasu, aż czuł magię tego miejsca, ale postanowił już wracać. Idąc przez boisko wpadł na kogoś, kto siedział na trawie, a księżyc tylko lekko wskazywał kim jest ten osobnik.
Draco Malfoy.
Spojrzeli się w oczy, obaj poczuli zmieszanie, tylko księżyc oświetlał ich spojrzenie, które aż raziło.
- Harry – szepnął, jakby chciał tym słowem uszczypnąć się i upewnić się, że nie śni.
- Draco? - wydusił siebie po chwili. - Co ty tu robisz?
- Modlę się – prychnął. Jednak Harry patrzył nadal na niego tym wzrokiem, który sprawiał, że przestawał myśleć i chciał być z nim szczery. - Myślę o tobie – szepnął tak cicho, że jakby Harry siedział po drugiej stronie boiska, za pewne by pomyślał, że to tylko jego deja vu, które daje mu darmowe przestawienie. Tylko to działo się naprawdę. On i Draco byli tu sami, prawdziwi, a ich oddechy muskały ich szyje, sprawiało, że nie potrzebował faktów na to, że to nie jest fikcja.
- Draco, czy ty dokuczasz mi bo mnie lubisz?
- Tak. Nie. Nie wiem - zmieszał się, a Harry pierwszy raz widział jak ktoś postawił mu nie typowe pytanie. - To jest silniejsze ode mnie. Twój wygląd. Twój talent. Twój zapach. Sny – wymieniał, a Harry jakby słyszał swoje myśli.
- No, nie wiem, co możemy z tym zrobić? - spytał retorycznie, a Draco nachylił się nad nim, najpierw musnął jego ust, ale Harry pragnął czegoś więcej i pogłębił ten pocałunek. Ich dłonie badały ich ciała, upewniając, że to na pewno nie jest sen, a czysta rzeczywistość, która zatrzymała chwilowo czas.
- Co my robimy? - Draco pokręcił z nie dowierzaniem głowę i wstał, a Harry chwilę patrzył na niego z dołu, ale gdy ten ruszył do zamku pobiegł za nim.
- Czekaj, no czekaj – Draco odwrócił się do niego, a Harry wpadł na niego.
- Tak? - spytał.
- Przepraszam – odpowiedział, a Draco tylko wbiegł do zamku, aby już być w swoim łóżku. Harry jeszcze chwilę spojrzał na miejsce w którym się całowali, a potem spojrzał na księżyc. Wrócił do pokoju i znów o nim śnił. Malfoya nawiedziły te same sny.
*
Na śniadaniu zjadł tak dużo, że aż wzrok Hermiony i Rona go bawił, ale był tak zadowolony, ale nie spodziewał się, że Draco będzie go w tym dniu omijać, obrażać, ale dzień mógł skończyć się lepiej, ale ta gehenna trwała tydzień. Nastrój Harry’ego wahał się z dobrego na zły, złego na dobry. Nagle Draco zauważył go idącego w stronę schodów, które prowadziły do wieży Griffindoru.
- Hej, Harry. Czekaj. - Harry stanął jak wryty, jego serce mówiło mu, żeby szedł dalej, ale nogi sprawiły, że odwrócił się do niego i spojrzał z taką intensywnością, złością wymieszaną z miłością, że obaj mieli wrażenie że przestrzeń wokół nich zrobiła się jakaś gęściejsza.
- Nie. Tu. Chodź. – Weszli na schody i udali się do Pokoju Życzeń. Harry tylko pomyślał, o wygodnej kanapie i wielkim oknem za którym byłoby widać wzgórze. Od razu pokój nabrał takiego wyglądu, a Draco miał delikatnie otwarte usta, był tu pierwszy raz.
- Zaskakujesz mnie – powiedział, siadając na kanapie, patrzył na Pottera takim zachłannym wzrokiem, milczeli chwilę, ale takim sposobem nie osiągnęliby niczego.
- Chciałeś o czymś rozmawiać?
- Jakbyś nie wiedział o czym – szepnął, a Harry usiadł tak blisko niego, że Draco przesunął ręką o jego udo, a Harry na to delikatnie się odsunął. - Przepraszam.
- Nie. To jest dobre. Nie wiem co z tym wszystkim zrobić.
- Nie uciekaj już ode mnie – słysząc te słowa zarumienił się i spuścił wzrok na swoje dłonie, które chwilowo bawiły się ze sobą. - Nie domówienia sprawiły nam nie złą rozłąkę – lekko się roześmiał na minione miesiące.
- Nie domówienia?
- Pamiętasz naszą kłótnie rok temu?
- Draco, my się ciągle kłócimy – zauważył w oczach Malfoya błysk, kiedy wypowiedział z taką czułością jego imię.
- Chciałem ci wtedy powiedzieć, że zaczynam coś do ciebie czuć, ale się wystraszyłem.
- Nie – wyrwało mu się, bo zaczął rozumieć. - Torturowałeś mnie tyle czasu?
- Nie – odpowiedział, zamilkł ,a potem spojrzał w jego oczy. - Pozwoliłem ci się we mnie zakochać – powiedział tak poważnie, że aż Harry głośniej przełknął ślinę. Już rozumiał ten miniony czas.
- O nie, o nie – zakrył swoimi dłońmi twarz, a Malfoy tak po prostu go do siebie przytulił. Harry opuścił swoje dłonie obejmując go w tali co sprawiło, że przybliżył go bardziej do siebie. Obaj mieli wrażenie, że wreszcie znaleźli się jakby w domu. Draco powoli muskał jego szyję, a Harry nie wytrzymując tej tortury przybliżył się do jego ust, aby potem szepnąć mu do ucha, że go kocha. Bał się, że on go odtrąci, ale po chwili osłupienia Draco już nie obawiał się go pocałować w usta.
*
Nie chciał wracać do Pokoju Wspólnego, gdzie Hermiona z Ronem odrabiali lekcje, więc od razu po spotkaniu z Draco udał się do dormitorium. Tam, wyciągnął pergaminy, odrabiał lekcje, jakoś naszła go taka potrzeba, bo zwykle z Ronem przeszkadzali Hermionie w zdobywaniu wiedzy przez docinki, albo zabieranie książek, pergaminów, itd. Ona jednak udawała jak bardzo się na nich złości, ale dziś Harry chciał być sam. Tak, myślał do pewnego czasu, ale po zrobieniu jednego zadania, udał się do Pokoju Wspólnego.
- O, Harry! - odezwał się Ron, ale widząc jego uśmiech, nie mógł przestać zastanawiać się co jest tego powodem.. - O czymś nie wiemy?
- Nie, nie skądże. Wszystko gra. - Hermiona podniosła głowę, a jej prawa ręka zamarła w powietrzu, obaj spojrzeli na nią i nie wiedzieli co o tym myśleć.
- Kto to? - spytała bez ceregieli.
- Jakbyś się z nim nie biła to nie musiałbym go pocieszać – wiedział, że Hermiona zrozumie jego wypowiedź.
- Kto? Malfoy? - nie dowierzała, a jej twarz analizowała wypowiedziane zdanie przez Harry’ego.
- Jak? Kiedy? - Nie rozumiała, ale Harry uśmiechnął się szerzej, ale spojrzał krótko na Rona, który był bliski zemdlenia, ale wrócił wzrokiem do przyjaciółki.
- Od nienawiści do miłości jest jeden krok – wymruczał zadowolony, ale widząc miny przyjaciół żałował jednego, że nie ma przy sobie kartki i ołówka, którym mógłby uchwycić tę chwilę.
- Teraz ty nam daj czas – odpowiedziała.
- Nic nie stoi mi na drodze, ale idę już spać – wyszedł zostawiając osłupiałych przyjaciół z odpowiedzią kogo kocha. Teraz to mogło być tylko lepiej.
*
You see colours fly
Around your head
And you don't know why
You don't know why
________________________________________________________
^ Skleja nogi. Bardo przydatne, gdy chcemy powstrzymać przeciwnika. Należy wypowiedzieć zaklęcie z przedłużeniem na -TIS- różdżką kierując w stronę przeciwnika.
^^ Efekt cofnięcia zaklęć
^^^Z różdżki wylatują iskry, jeżeli znajdujemy się pod wodą, to wrzątek. Jedno i drugie ma na celu uszkodzenie przeciwnika.
|
|