Frio
Tęczowa Wróżka
Dołączył: 22 Kwi 2012
Posty: 42
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: 7 piętro w Piekle Płeć: Kobieta
|
|
Dla kochanych gimnazjalistów, którzy się teraz męczą z egzaminami.
Autor: Frio
Beta: Brak
Rating: +13
Gatunek: Obyczajowy
EDIT: Dziękuję Ome za krytykę, która mnie zmotywowała!
Uwaga na błędy!
--------------------
Wszystko zaczęło się szesnaście lat wcześniej. Ich matki razem leżały na tej samej sali w szpitalu czekając na poród. Czuły, iż czas zbliża się i za parę godzin będą trzymać w swoich ramionach oczekiwane przez dziewięć miesięcy dziecko, któremu nadadzą nowe imię i będą za nie odpowiedzialne przez miłość, którą już w tej chwili czuły.
Pierwsza Matka, obawiała się, że dziecko będzie niepełnosprawne, ponieważ była młoda i późno dowiedziała się o fakcie tego, że spodziewa się dziecka. Piła alkohol i paliła papierosy do piątego miesiąca ciąży. Nie odmawiała imprez i chłopaków. Jeden sprawił jej niespodziankę, która odmieniła jej całe życie. Musiała dorosnąć w wieku piętnastu lat. Nie miała wsparcia w rodzicach, a pracy w Polsce w tak młodym wieku nikt, by jej nie da. Wiedziała, że nie odda dziecka nawet pod groźbą opieki społecznej. Czuła miłość, której całe życie jej brakowało i nie wiedziała, że po wyjawieniu sekretu rodziców. Oni włączą to uczucie – miłości i bezgranicznego bezpieczeństwa, której ostatnich dniach miała ponad miarę. Nawet, byli teraz, trzymali na zmianę jej ręki, głaszcząc drugą jej włosów. Pocieszali i uświadamiali, że to nic strasznego.
Druga Matka, zaś była już dorosłą kobietą. Miała już jednego starszego syna, który chwilowo był w szkole. Mąż wbiegł do Sali i uśmiechnął się. Dodając tym odwagi i zrozumienia. Chwycił jej dłoń i poprawił kosmyk włosów, które spadły na policzek. Przepraszał za spóźnienie spowodowane pracą. Oznajmił, że za chwilę zadzwoni do ich syna. Wyglądała tak szczęśliwie, że Młoda Matka tylko zerkała na ten obrazek. Czuła zazdrość, bo nie było przy niej ojca dziecka tylko jej rodzice. Tłumaczyła sobie w myślach, że mogłaby to przechodzić sama jakby rodzice ją cztery miesiące temu odtrącili i wyrzucili z domu.
Kolejnego dnia.
Obie trzymały w rękach synów, karmiąc je piersią i mówiąc uspakajacie słowa, aby przestali płakać. Pierwsza Matka była nie doświadczona w wychowaniu dziecka. Nawet w najbliższej rodzinie, nie miała styczności z maluchami. Jednak każdego dnia odkrywała, że to nie jest takie trudne i wystarczy chwila uwagi, by czegoś nowego się nauczyć. Druga Matka, była już dosyć doświadczoną kobieta w tych sprawach. Nie dość, że wychowała syna to, i w rodzinie, jakoś więcej było dzieci, którymi się czasem zajmowała i bardzo to lubiła.
Dzieci dorastały.
Te Matki – Monika i Sylwia, odkryły pewnego dnia, że mieszkają w tym samym bloku co ułatwiło im zajmowanie się chłopcami – Markiem i Dawidem. Czasem Dawid chodził do Moniki, a Marek do Sylwii. Było to normalnością i nawet czasem robiły sobie nawzajem zakupy, aby jakoś się odwdzięczyć za opiekę nad dzieckiem. Chłopcy znali się od piaskownicy i nie spodziewali się, że przyjaźń ich matek wpłynie na nich. Razem gaworzyli, uczyli się chodzić, mówić oraz odkrywać świat. Monika – młodsza matka – po pewnym czasie poznała mężczyznę swojego życia i musiała się wyprowadzić od rodziców, z którymi, w rzeczy samej mieszkała. Zabrała swojego syna Marka do siebie i po paru miesiącach wzięła upragniony ślub z ukochanym. Nie pomyślała, że chłopcy zbudowali swój świat, który teraz odbija się na jej synu. Był cichym, nieśmiałym i małomównym chłopakiem. Co, Monika uznała za błędy młodości. Nawet nie zauważyła, że zamknął się bardziej w sobie i stał się bardziej markotny. Zajęta cały czas swoją nową miłością. Odstawiła go na dalszy plan jakby był jakoś rzeczą, która może poczekać, aż przyjdzie odpowiedni czas, a wychowanie go może przecież zająć się instytucja oświatowa. On pragnął jej uwagi, robił czasem głupoty, typu: nie mówił jej, że zostaje u kolegi na noc. Nie zdając sobie sprawy, że ona i tak o tym wie. Gdzie, by mógł zniknąć z domu jak miał tylko jednego przyjaciela? Nie trzeba było tu dużej logiki, by znaleźć odpowiedź. Musiało mu starczyć, że ma gdzie spać i co jeść, a pragnął czuć cokolwiek w domu – nienawiść, miłość, przywiązanie, akceptacje, bezpieczeństwo, itd. Jednak, nie mógł narzekać, bo inni mają gorzej i ta, myśl sprawiała, że każdy dzień był dla niego trudny. Nie odczuwał pozytywnych relacji z rodzicami – do ojczyma, byłoby to zrozumiałe, ale do rodzonej matki? Nie bardzo.
Lata mijały.
Monika z Sylwią nadal utrzymywały ze sobą przyjaźń. Nawet zaplanowały, że Dawid i Marek pójdą do tego samego przedszkola, czy szkół. Mieli teraz okazję, aby znów spędzać ze sobą każdą wolną chwilę. Czasem na WFie rywalizowali ze sobą, a niekiedy jak została ostatnia kanapka w sklepiku szkolnym dzielili się na pół.
Dawid był ekstrawertykiem. Był popularny w szkole za swoją odwagę i miał wielu przyjaciół. Dobry matematyk, który jeździł na konkursy. Wygrywając je często na etapie wojewódzkim. Lubił imprezy, bycie wśród ludzi, często chodził z bratem na miasto. Nie musiał się martwić, czy ma brudne skarpetki czy będzie musiał coś ugotować po szkole. Mama wiedziała, że to jej obowiązek i nigdy nie przykładała ręki, by nauczyć tego chłopców. Jego rodzice otaczali ich miłością jaką sami siebie darzyli. Jak krzyczeli to obaj wiedzieli za co i jakie poniosą konsekwencje. Nie było czegoś, że jeden jest gorszy, a drugi lepszy. Wychowali ich po równo i wiedzieli, że na złych ludzi nie wyjdą. Byli surowi, wymagający, ale wiedzieli, że edukacja chłopców jest tak ważna jak dla nich praca. Mieli czas i dla siebie, i dla nich. Uczyli ich szacunku, posłuszeństwa oraz tego co jest dobre, a co złe.
Marek był introwertykiem. Lubił, swój mały świat, do którego praktycznie dopuszczał tylko Dawida. Obaj czasem bawili się światem jakie właśnie on wymyślił. Znali się tak dobrze, że Dawid nie musiał przy nim mówić. Nawet, wiedział, że on nie lubi jak ktoś mówi więcej od niego. Odpoczywał od mówienia przy nim, a Mark czasem mówił półsłówkami, albo krótkimi zdaniami. Mogło, by kogoś dziwić czemu ktoś ma odwagę z nim przyjaźnić się. Był poniżany i popychany w szkole za to kim był, a potem krył się w łazience płacząc, kiedy Dawid po niego przychodził to tylko mył zimną wodą twarz i wychodzili razem na pozostałe lekcje. Często zdarzało się, że Dawid musiał go bronić, a po szkole tłumaczył wkurzony, że znów to samo i jaki z niego mężczyzna, że nawet nie umie się obronić. Marek często udawał, że słuchał go, bo wystarczająco ciężką relację miał z rodzicami. Gdy, Dawid, chciał spojrzeć mu w oczy, ten tylko uciekał głową w bok. Wiedział, że znów przesadził i zamilkł patrząc się na niego. Czekając, aż chociaż na sekundę spojrzy w jego twarz. Nigdy to się jednak nie wydarzyło.
Monotonia takiego życia znów została przerwana.
Nadszedł czas egzaminów gimnazjalnych i zastanawianie się nad profilem klasy w liceum.
- Marek, do jakiego idziesz liceum? – spytał Dawid, gdy siedzieli w jego pokoju oglądając ulotki z różnych szkół średnich. Marek podniósł jedną i mu podał. – Z internatem? – Zauważył, że chłopak kiwa głową na ‘tak’ – Pewnie mi nie powiesz : Czemu? – Chłopak milczał. Podszedł do jego biurka i wyciągnął z szafki zeszyt z długopisem. – To. Napisz. – Podał mu wymienione rzeczy. Chłopak się uśmiechnął za ten gest zrozumienia. Zaczął coś skrobać na kartce, a Dawid przeglądał ulotki, jednak skupił się na tej, którą dał mu przyjaciel. Po chwili zauważył jak Marek macha mu kartką przed oczami. Chwycił ją teatralnie i zaczął czytać. Marek, w tym czasie oczekiwał jego reakcji i przyglądał się jego mimice twarzy. Jak Dawid nie patrzył na niego pozwolił sobie na to bez żadnych obaw.
„ Chcę tam iść, bo pomyślałem, że ty też byś mógł tam pójść. Razem przez trzy lata w tym samym pokoju, szkole, mieście to jak sytuacja z naszego początku. Mają tam fajne profile i ekstra salę sportową. Maturę podobno piszą tam na wysokim poziomie. Nie chciałbym iść do technikum, bo nie jestem pewny zawodu, a zawodówka, mm, tak nisko siebie nie oceniam. Zastanawiam się w ostateczności nad liceum ogólnym – profil humanistyczny, ale jest on też tam. Tylko, poziom i wybór przedmiotów tu, a tam jest powalający. Mają tam historię, WOS, język polski i niemiecki na poziomie rozżarzonymi ! Zajęcia dodatkowe z dziennikarstwa! Bomba! Mógłbym się odważyć, bo bym w innym środowisku z dala od mamy. Zależy mi na tym.”
Patrzył chwilę na kartkę zastanawiając się nad tą dziennikarką, w sumie mógłby tam pójść i robić dla niego wywiady, by potem on robił z nich teksty do gazetki. Nie, byłby to głupi pomysł, ale w tej chwili pomyślał nad miejscem, gdzie to jest. Spojrzał na początek ulotki i pisała Warszawa oraz otwarł jeszcze ją na stronie ‘profile’. Była klasa sportowa połączona z rozżarzoną matematyką. Sam zaczynał mieć na to ochotę. Tylko jak powiedzą rodzicom, że wybierają się do liceum dwieście pięćdziesiąt kilometrów od domu. To, nie były jeszcze studia i obawiał się, że na pomyśle się skończy. Obawiał się, że i tak pójdą do ogólniaka w swoim mieście.
- Chyba mama po mnie przyszła. – Chwilę skupił swój słuch nad odgłosami z sąsiedniego pomieszczenia. Marek chwycił jego rękę. Czuł lekkie dreszcze, ale jakoś nie umiał się podnieść. Marek pierwszy raz spojrzał mu w oczy i zamroziło go to. Czego on oczekiwał od niego, pomyślał jedynie Dawid. Czekał cierpliwie na jakąś reakcje z jego strony .
- Czekaj. - Szepnął i pochylił się nad nim, spojrzał w jego oczy drugi raz. Poczuł jak przyjaciel delikatnie dotyka jego pleców, sam odważając się na dotyk jego twarzy. Marek musnął jego ust, a ten tylko wziął głęboki oddech mając nadal zamknięte oczy. Nie tego się spodziewał, nie chciał tego, nawet nie wiedział czy woli chłopaków. Stop – on wolał jego. Tak nagle przyszła do niego ta myśl i czuł, że chłopak nie wie co zrobić z tym fantem. Znów się do niego przybliżył i mógł wyczuć, że chłopak delikatnie z nerwów drży. Krótko liznął jego warg, by wsunąć w jego buzie swój język. W rytm uderzania języka o język Marka, chwycił jego włosy i chciał, aby on był bliżej. Czuł, że ten lekko się podniecił, odsunął się, a ten już odważnie patrzył w jego oczy. Wiedział, że ten zaszczyt będzie należeć tylko do niego. Nigdy, Marek – nie spojrzy w oczy, jak patrzy teraz w jego.
- Przepraszam. – Spuścił swój wzrok na swoje dłonie, które lekko drżały. Dawid tylko go jeszcze przytulił. Razem wyszli do swoich matek, które plotkowały w kuchni. Dawid spojrzał się na niego pytająco czy ma mówić i zauważył, że nie musi się krępować, bo jego dom jest jego domem.
- Mamo? – Zagaił i kobieta skupiła wzrok na nim. – Bo, my, razem z Markiem pomyśleliśmy nad szkoła z internatem. – Obie spojrzeli się na nich i nie wiedząc jak na to zareagować. Wiedziały, że to kosztuje, a co za tym idzie nie składały pieniędzy na ich wyjazd z domu. Inne argumenty, mogły zrozumieć bez zmrużenia oka.
- Czemu? – spytała Monika i zastanawiała się czy ich przyjaźń między jej synem, a synem Sylwi nie zostanie przez to jakoś zaburzona. Inaczej spotykać się, wiedząc, że w gorsze dni można zawsze zostać w domu, a tu? Nie bardzo chciała żegnać się synem na kilka dni nie obecności w domu. Sylwia wyglądała na bardziej przekonana do pomysłu jaki wysunęli chłopcy. Zdawała sobie sprawy, że takie szkoły umieją nawet wyuczyć młodych ludzi na uczelnie zagraniczne i na ich poziomy.
- Ja się zgadzam. – wtrąciła się Sylwia – Gdzie ona jest? – spytała.
- Lepszy jest tam poziom nauki co wpłynie lepiej na zdawalność matury. Profile są bardziej wyszukane i bardziej mobilne. Każdy uczeń może sobie dobrać dodatkowe zajęcia, co uczelnie zagraniczne bardzo cenią. – Tłumaczył, zerkając na Marka, nie wiedział czy chłopak tego oczekuję jednak widząc w jego oczach błysk potwierdzenia, że też tak myśli. Tłumaczył jeszcze chwilę swojej mamie argumenty za i przeciw, by po chwili odpowiedzieć Sylwii. Nigdy nie stosowali „per pani”, „per pan” czy Dawid mówił do rodziców Marka, czy na odwrót. Za długo się znali, by było tak, a nie inaczej. – Sylwia, to jest Warszawa. – Odpowiedział przypominając sobie zadane wcześniej pytanie.
- Daleko. Jednak jeśli tak przekonujesz mnie to czy Marek coś powie? – Uśmiechnęła się, wiedząc, że nie musi tego robić. Nic na siłę. Chociaż, gdy była sama z synem często go zachęcała do mówienia, bo drażniło ją to milczenie.
- Mamo, chcę tego. – Tylko tyle powiedział, skupiając się znów na swoich dłoniach. Dawid chciał mu przerwać to czynność, ale stojąc tak blisko niego widział, że jego ciało drży z nerwów, a oddech jest nerwowy. Znał go i wiedział, że musi to jakoś wytrzymać.
- Pogadamy z mężami i damy znać. – Spojrzała się na Sylwię, a ta tylko pokiwała znacząco głową na tak. – Ja się zgadzam, Sylwia też. Tylko, by było to na sto procent musimy tak zrobić. Zrozumiano?
- Tak, a teraz chodźmy do domu. – Nie, by nie chciał po rozmawiać z Markiem o tym co się wydarzyło wcześniej, ale nie chciał wzbudzać żadnych podejrzeń.
*
Włączyli swoje laptopy, swoją muzykę i Skype bez włączenia jeszcze mikrofonu,czy też dźwięków. Chcieli widzieć siebie pakujących ostatnie rzeczy do ich nowej szkoły, która znajdowała się cztery godziny od domu. Było już późno, a nie widzieli się z tydzień, ponieważ Dawid w raz z rodziną pojechali nad morze. Ich nowa relacja rozkwitała, a Marek w jego towarzystwie zaczął więcej mówić. Chociaż miał nadal problemy z tonacją, ale Dawid był cierpliwy. Jak zaczynało go drażnić, że jego przyjaciel zaczyna krzyczeć pokazywał palec na swoich ustach. Marek, wiedział, że musi ściszyć głos i przerywając w pół zdania, brał głęboki oddech i powtarzał zdanie dużo ciszej. Za co Dawid całował go w usta, Marek z początku stawał opór, ale gdy zaczął o nim myśleć w każdej chwili.To najdrobniejszy gest od strony Dawida był dla niego jak malutki dar. Pragnął go mieć blisko, słyszeć jego głos, czuć jego zapach. Nie umiał jednak określić na czym w tej chwili stoi i czy to ma jakąś przyszłość. Spakował ostatnią bluzkę, zapiął z trudem walizkę i usiadł przed laptopem, wyłączając muzykę oraz włączając mikrofon do Skype.
- Dawid? – Spytał, bo nie widział go na monitorze. Domyślał się, że słucha muzyki i może go nie słyszeć. – Dawid. – powtórzył głośniej. Zauważył bruneta, który usiadł lekko zdyszany przed monitorem. Widział, teraz, że odplątuje mikrofon, by po chwili go włączyć. Słyszał sekundkę muzykę jaką słuchał, ale została wyłączona charakterystycznym kliknięciem.
- Tak? – Spytał patrząc na niego maślanym wzrokiem, a Marek uświadomił sobie prawdę. Czy mógłby ją wyjawić przez Skype? Nie mógł do niego teraz iść, ani nie mógł doczekać się jutra.
- Kochasz mnie? – Spytał rumieniąc się przy tym, ale nie spuścił swojego wzroku z jego oczów. Widział w nich odpowiedź jakiej się obawiał. Chciał, tylko potwierdzenia słownego, nic więcej w tej chwili nie pragnął.
- Tak – szepnął, by po chwili dopowiedzieć głośniej dwa znaczące słowa. Nie obchodziło, go czy w tej chwili wejdzie jego brat, matka czy ojciec. Nie liczyło się nic więcej jak on. – Kocham Cię, Marku. – Mówił to tak poważnie, że nie mógł kłamać. To nie ten głos, który okłamywał go czasem w sprawie szkoły czy tego, że nie chciało mu się z nim spotkać z powodu nawet głupiego lenistwa.
-Dawid. Dawid. – Spojrzał przelotnie w jego oczy. –Tak, bym chciał teraz z tobą być i nigdy cię nie opuszczać. – Zamilkł, a ich wzrok przebijał się jakby bańka mydlana miała zaraz pęknąć. – Kocham Cię i słowa tego nigdy nie wyrażą. – Słowo „nigdy” podkreślił tak, że obaj zdali sobie sprawę iż będą musieli się zmagać z ludźmi, ze swoją miłością oraz brakiem tolerancji jaki był, jest i będzie wszechstronny w Polsce. Może, jak uda im się zdać matury to wyjadą na studia. Może na Harvard, może na Stanford, może na Cambridge albo Oxford. Znajdą tam to co teraz zaczynało się dziać między nimi, a co teoretycznie zaczęło się już od „piaskownicy”.
Ta przyjaźń, która nawet najsilniejszy wiatr nie zdmuchnie, a gorsze dni będą fundamentem do bycia dla siebie lepszymi niż czas pokazał.
The End
|
|