Ann
Pochmurne niebo
Dołączył: 19 Kwi 2012
Posty: 84
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Myśli Płeć: Kobieta
|
|
Autor: Ann
Beta: Ann
Rating: Jeszcze nie wiem. Ale ten fragment ... to raczej shonen-ai
Gatunek: Jeszcze nie wiem, ale ten fragment to chyba takie coś smutnego...chyba.
Uwagi: Brak
Więc tak. To jest moje coś co napisałam jako pierwsze związane z love boy. I to było ponad rok temu i nadal tego nie skończyłam.
Usprawiedliwienie? Nie mogę się zdecydować czy ma być happy end, czy sad end. Mam pomysł tylko...znajdę kiedyś czas,
siądę w oknie i pół dnia będę się zastanawiać, czy napisać happy, czy sad, a później
gdy zdecyduję, podejdę do kopmutera i
wrócę do okna by rozmyślać czy to właściwy wybór. Wybaczcie za wygląd tekstu.
Idę korytarzem. Już z dala dostrzegam twoje kasztanowe włosy. Siedzisz tam, gdzie zawsze, gdy masz lekcje pod tą klasą. Na początku długiej, granatowej ławki. Przechodzę obok. Widzę twoje cudowne, ciemnobrązowe, zamyślone oczy. Zastanawiam się, czy ty też mnie dostrzegasz... pewnie nie, a może tak? Ale nawet jeśli, to jestem dla Ciebie tylko jednym z wielu przechodzących tamtędy uczniów.
Jesteś ode mnie o rok starszy, jesteś w ostatniej, trzeciej klasie... jest koniec roku... za kilka dni wakacje. Mam szczerą nadzieję, że w tym czasie mi przejdzie uczucie, którym Cię darzę. Nie wierzę w miłość w tym wieku. Zresztą ty jesteś chłopakiem i ja nim jestem. Są geje, ale ty pewnie nim nie jesteś. A czy ja jestem? Nie... Dostrzegam dziewczyny, ale tylko takie, które nie ubierają się jak ladacznice, nie latają za płcią przeciwną i mają chociaż odrobinę oleju w głowie. Jednak moje serce musiało ulokować swoje uczucia w tobie. Dlaczego? Jak do tego doszło? Oczywiście, że pamiętam.
Grasz na gitarze. W szkole często grywałeś na akademiach. Wtedy zacząłem zwracać na Ciebie uwagę. Imponowałeś mi. Od razu wiedziałem, że będziesz dla mnie nie tylko zwykłym uczniem tej szkoły. Nie wiedziałem tylko, iż moje uczucia pójda aż tak daleko... Twoje przymknięte z rozkoszy oczy, kiedy zapominasz o świecie i po prostu grasz. To, jak delikatnie szarpiesz struny kostką. Twoja przygryziona dolna warga. To wszystko działa na mnie jak narkotyk. Poznaliśmy się kiedyś, wiesz?
Czekałem na naszego wspólnego kolegę. Zagadaliście się, a mi się trochę spieszyło. Bałem się. Tak okropnie się bałem, ale podszedłem. Kacper nas sobie przedstawił. Zawsze w mojej pamięci będzie twój ówczesny wzrok. Spojrzałeś w moim kierunku, najpierw na twarz, a później zlustrowałeś mnie od dołu do góry, swoimi pięknymi oczami. Jakbym był jakimś polecanym, ale mało ciekawym eksponatem w muzeum. Zdziwiło mnie to, jednak nic nie powiedziałem. Serce biło mi jak szalone, ale nie dałem po sobie nic poznać. Po moim ciele przeszedł przyjemny dreszczyk kiedy podaliśmy sobie dłonie. Wtedy już wiedziałem, że coś do Ciebie czuję, lecz bałem się do tego przyznać przed samym sobą. Miałem nadzieję, że może będziemy chociaż przyjaciółmi, że będę mógł słyszeć twój głos, śmiech. Bezkarnie się na ciebie patrzeć. Ale nie.
Następnego dnia w szkole, kiedy mijaliśmy się, ja rzuciłem ciche „cześć”, ale ty tylko na mnie spojrzałeś i nic więcej. Nie uśmiechnąłeś się, nie kiwnąłeś głową, nie odpowiedziałeś. Zabolało. Tak bardzo zabolało. Chciałem płakać. W tedy zrozumiałem, że moja miłość jest bezsensowna. Niestety nie potrafiłem zmienić tych emocji. Nawet dzisiaj idę, ukradkiem na Ciebie zerkając. Nie jestem nieśmiały. Wprost przeciwnie.
Na zewnątrz jestem taki, jaki ludzie chcą, żebym był. Ludzie chcą widzieć uśmiechnięte i wesołe osoby, więc taki jestem. Zawsze pełen energii, z pogodną twarzą. Łatwo mnie zdenerwować. Często się kłócę, ale zawsze godzę. Tak jest tylko na zewnątrz. Może ty o tym wiedziałeś? Wiedziałeś, że mój uśmiech jest fałszywy, że szczęście, radość udawane? Dlatego o mnie zapomniałeś? Dlatego nie chciałeś mnie znać? Maskę zdejmuję tylko w domu. Tam tylko mogę być sobą i nikt nie będzie miał do mnie żalu. Dlaczego? Bo nikt mnie nie ujrzy w tym humorze. Dlaczego? Mama zmarła, tata po jej śmierci rzucił się w wir pracy, starszy brat studiuje, nawet go w domu nie ma, bo ma wynajęte własne mieszkanie.
Zawsze jestem sam. Nie przeszkadza mi to, ale tęsknię za ciepłem rodzinnym. Czuję się jak sierota. Co z tego, że mam piękny dom, wręcz małą wille, jestem bogaty, kiedy nie mam tego, co najważniejsze dla mnie? Oddałbym wszystkie pieniądze, aby móc jeszcze jedne święta spędzić w gronie rodziny. Niestety, nie da rady. Nienawidzę świat Bożego Narodzenia. Wszyscy wtedy są szczęśliwi, ty też. A ja nie, bo wiem, że będę sam. Tata nie weźmie wolnego, choć może i najwyżej wraz z trójką pracowników zostanie w firmie, a Michał, mój brat, spędzi ten czas u swojej dziewczyny bądź wraz z kolegami. Zadzwoni do mnie, jeśli sobie przypomni. Złoży życzenia, a ja, nie chcąc psuć mu wesołych chwil, będę udawał szczęśliwego. Zawsze tak jest. Powinienem zostać aktorem.
Moją jedyną odskocznią, kiedy mogę być szczerze uśmiechnięty, są chwile spędzone przy czytaniu książki albo pisaniu. Tak lubię pisać. O wszystkim. Nieważne, czy to wiersze, czy opowiadanie, czy po prostu jakieś bazgroły. Obojętne. W tych chwilach staram się nie myśleć o tobie. Ciężko mi to wychodzi... a raczej nie wychodzi. Nawet teraz piszę o tobie. Zawsze przed oczami mam twoją twarz. Tak ciężko mi o tobie zapomnieć. Mam nadzieję, że stanie się to podczas roku, w którym Cię nie ujrzę. Mam nadzieję, że mi przejdzie. Nadal wmawiam sobie, że to zauroczenie, że miłości w wieku piętnastu lat nie ma. Jestem głupi.
Nie mam odwagi Ci o niczym powiedzieć, bo to będzie normalne, że mnie wyśmiejesz. Później całe miasto będzie się nabijało ze mnie. Z mojej orientacji, ale przecież nie jestem gejem, jestem zauroczony tylko w tobie... Nienawidzę ludzi, choć Ciebie kocham... nienawidzę siebie... jestem głupi... Czemu miałbym nie odejść? Czy ktoś zauważyłby moje zniknięcie? Czy ktoś pojawiłby się na moim pogrzebie? Pewnie tak...ale czy byliby oni szczerzy... pewnie nie. W mojej głowie często przewijają się myśli samobójcze, ale nie umiałbym tego zrobić. Życie to podobno piękny dar. Dla mnie jest ono koszmarem. Chciałbym móc moje chwile, mój czas oddać osobie, która by lepiej go wykorzystała niż ja. Która chce dłużej żyć, a nie może
Ale wracając do Ciebie... to przez Ciebie właśnie są te myśli. Wcześniej było mi wszystko obojętne, ale kiedy się zakochałem w Tobie i znów nie otrzymałem ciepła... załamałem się... wiem... to moja wina... nie twoja... skończmy już... mam dość... ale muszę żyć... dlaczego?... nie wiem... tak mi coś każe... ale nie wiem co... żałuje tego wszystkiego... ale wiedz... ale wiedz, że... kocham Cię.
|
|