Satanachia.
Moderator
Dołączył: 21 Lip 2012
Posty: 71
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
No cóż, nie zawsze na końcu historii ujrzymy wyimaginowany napis Happy End. Lecz fakt faktem - tutaj akurat odejście Harry'ego było chyba najlepszym wyjściem, co jak co, lecz mając wybór wspomnienia i rodzicielską miłość a bezpieczeństwo, wybrał bezpieczeństwo.. Dla niemal obcych dla siebie osób. Można powiedzieć, iż był nadzwyczaj dojrzały jak na swój wiek, ba, nie tylko psychicznie ale i magicznie. Chociaż sądząc po tym jak traktowali go Dursley'owie, którzy posunęli się nawet do wyrzucenia chłopaka nie ma się co dziwić jego dojrzałości. Zbyt szybko zderzył się z "dorosłością i odpowiedzialnością", no, i sądząc po jego niechęci do dotyku zderzenie musiało być raczej silne i bolesne.
Ale, ale.. Zastanawia mnie tylko.. Jakim cudem małemu, dziesięcioletniemu dziecku udało się rzucić skuteczne - to słowo jest tutaj bardzo ważne - Obliviate na dwóch, dorosłych i - bądź, co bądź! - zaprawionych w walce czarodziejów..! (Młodego Draco nie liczę.~) Albo miał cholerne szczęście, albo faktycznie jego magia jest na tyle plastyczna i intuicyjna, że wręcz nie do odparcia. Dzikie. Chociaż całkiem przydatne. Ciekawi mnie jak magiczne dziecko poradzi sobie takie samiuteńkie w (tylko zakładam) Londynie. Tym bardziej Harry Potter, toć pierwszy napotkany czarodziej zorientuje się z kim ma do czynienia..!
No nic, za dużo gdybania i marudzenia tutaj.
Z nadzieją na sequel,
Satan.
|
|