Zilidya
VIP
Dołączył: 25 Kwi 2012
Posty: 240
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wenopolis Płeć: Kobieta
|
|
Nieświadomy
Cz.2
Nowy rok szkolny zbliżał się ogromnymi krokami. Dla Severusa Snape’a już dawno nie oznaczało to niczego nowego. Ot, kolejny rok – kolejni nieudolni uczniowie.
Dumbledore przez całe wakacje, i to ze szwajcarską regularnością, przypomniał mu o Potterze. Oczywiście on nie miał zamiaru nic z tym faktem robić. Jeśli starzec miał zamiar go szukać, to niech robi to sam.
I tak oto nastał ten niewyczekiwany przez niego dzień. Natychmiast zauważył poruszenie wśród starszych klas, gdy zajmowały swoje miejsca. Najwięcej szumu było wśród Gryfonów więc, jak się domyślił natychmiast Severus, musiało ono dotyczyć oczywiście Pottera.
Nie ujrzał go jednak z Weasleyem, choć raczej tego oczekiwał. Gówniarz musiał wyszaleć się za wszystkie czasy podczas wakacji i pewnie gdzieś miał teraz rudzielca.
I wtedy wszedł on. Harry Potter we własnej osobie. Wszyscy na sali zamilkli. Usłyszał sapnięcie po obu swoich stronach. Sybilli się nie dziwił, była kobietą, ale Albus trochę go zaskoczył. Chłopak się trochę zmienił i co z tego? Taka wielka sprawa?
Potter ruszył w stronę swojego stołu i wtedy Severus zauważył to, co zwróciło uwagę tej dwójki.
Potter miał długie włosy!
I to nie kilka centymetrów, lecz kilkadziesiąt. Związane w kucyk tuż nad karkiem, spływały falami aż do pasa. Nawet Malfoy senior nie nosił tak długich.
Zmarszczył brwi. Były tylko dwa sposoby by włosy urosły tak szybko. Jeden to eliksir, łatwy do kupienia w każdej aptece w dziale kosmetyczny, albo drugi...
Obserwował dokładniej chłopaka. Miał dosyć często kontakt z takimi przypadkami, gdy współpracował ze Świętym Mungiem i zaczął zauważać pojedyncze symptomy, które utwierdzały go tylko w hipotezie.
— Jeszcze tylko tego brakowało. — Cichy, ale zdenerwowany głos Albusa zaskoczył ponownie Snape’a.
Dumbledore bardzo rzadko, wręcz prawie wcale, okazywał tego typu emocje.
— Severusie, każ Potterowi zjawić się w moim gabinecie zaraz po kolacji — zwrócił się do niego.
— Dlaczego ja mam robić za posłańca? To Minerwa jest opiekunką jego Domu.
— Bo chcę byś brał udział w tej rozmowie. Trzeba to ukrócić na samym początku roku.
Ukrócić? Do czego Albus zmierzał? Chyba nie każe opuścić szkoły z tego powodu? I do czego on był mu potrzebny?
Snape jedynie kiwnął głową, że zrozumiał i wrócił do tego, co działo się w Wielkiej Sali. Przydział przebiegł utartym torem, ale mistrz eliksirów nie zwracał na niego prawie wcale uwagi. Skupił się na osobie Złotego Chłopca.
Od razu można było spostrzec, że kontakty z Weasleyem, a także z innymi Gryfonami mocno oziębły. Chłopak starał się odsunąć od każdego, w efekcie oddzielała go do wszystkich przestrzeń jednego miejsca. Granger, tak jak zapowiedziała w liście, nie pojawiła się w szkole.
Uczta nareszcie się skończyła i Snape ruszył poinformować Pottera o audiencji, jaką otrzymał w zaszczycie.
— Potter, za mną! Dyrektor oczekuje cię w gabinecie! — Warknął na niego, mijając stół Gryfonów i kierując się ku wyjściu.
Nie interesowało go, czy bachor posłucha. Swoje zrobił, o resztę niech martwi się dyrektor.
Chłopak jednak za nim podążył. Usłyszał jego kroki, gdy tylko znalazł się na schodach. Nie obejrzał się, będąc pewien, że to on. Zatrzymał się przy chimerze, rzucając jej kolejne z listy cukierkowe hasło. Potter czekał w ciszy aż posąg odsłoni wejście i wszedł na ruchome schody tuż za Severusem. Przekroczyli próg gabinetu z kilkusekundową różnicą.
— Witaj, Harry. — Po raz pierwszy Dumbledore nie uśmiechał się do chłopaka.
— Dobry wieczór — przywitał się chłodno chłopak, zajmując wskazany przez czarodzieja fotel.
Jego ruchy były ostrożne, ale pewne, utwierdzając coraz bardziej Snape’a.
— Czy chciałbyś mi coś powiedzieć? — Zaczął po chwili dyrektor oceniając, podobnie jak Severus, ucznia.
— Nie.
Krótka odpowiedź nie spodobała się Albusowi, co od razu zauważył Severus. Stał oparty o kominek, tak by móc obserwować ich obu. Chłopak siedział sztywno wyprostowany. Dłonie splótł na kolanach, ale zauważył ich lekkie drżenie.
— Czy to był powód twojej ucieczki? Dlatego opuściłeś bezpieczny dom wujostwa?
Gryfon milczał, jednak mistrz eliksirów zauważył, że ton głosu dyrektora nie spodobał się chłopakowi. Osobiście, jemu także nie przypadł do gustu.
Do czego zmierzał Albus?
— W tym stanie nie możesz pozostać w szkole — rzucił nagle starzec.
Severus się wyprostował.
— Do czego zmierzasz, dyrektorze? — Wypowiedział na głos swoje myśli.
— Nie pozwolę skalać dobrego imienia szkoły! Nawet, jeśli to sam Harry Potter. Przymykałem oczy już na wiele rzeczy, ale ten wybryk przekroczył granicę.
Chłopak spuścił głowę, ale nic chwilowo nie powiedział.
— Musi być jakieś inne wyjście. — Severus sam sobie nie wierzył, że właśnie stanął w obronie Pottera.
— Tylko jedno. Trzeba usunąć problem.
Teraz reakcja Gryfona zaskoczyła Snape’a. Potter zerwał się z fotela i trzymając się za brzuch w bardzo specyficznym dla kobiet geście, doskoczył do biurka dyrektora.
— Ono nie jest problemem! Ono jest moim dzieckiem. Wolę opuścić szkołę niż pozwolić panu znów ingerować w moje życie.
— Nie interesuje mnie twoje zdanie, chłopcze. Pomimo, że jesteś już pełnoletni jak na standardy czarodziejskiego świata, nie nadajesz się na rodzica.
— Nie odbierzesz mi go.
— Tak myślisz? Jestem w czasie roku szkolnego twoim opiekunem i mogę zrobić parę rzeczy.
Niewerbalne zaklęcie trafiło w chłopaka, zwalając go z nóg. Nieprzytomny leżał na dywanie, gdy Dumbledore zwrócił się do Severusa.
— Pozbądź się problemu. Chłopak niech wróci jak najszybciej do Wieży. Za parę dni sam będzie dziękował.
— Co mam zrobić?
— Severusie, nie udawaj głupiego. Nie chcę widzieć ciężarnego Złotego Chłopca. Usuń płód.
Snape resztkami woli powstrzymał się przed wyrażeniem swego zdania, takiego Dumbledore’a widział po raz pierwszy. Jednocześnie w jego umyśle zaczęły się rozjaśniać pewne sprawy. Albus nigdy nie przywiązywał uwagi do cudzego życia. Nigdy nie interesowało go, jak on się czuł po tych wszystkich wizytach u Czarnego Pana. Chciał tylko dostać swój raport, a potem odsyłał go do Poppy. To samo dotyczyło Pottera. Normalny człowiek nie naraża dziecka rok po roku na niebezpieczeństwa. Ogromny trójgłowy pies, bazyliszek, czy nawet gra w quidditcha, nie były zabawą, jednak to nie przeszkadzało temu człowiekowi wystawiać chłopca na pewną śmierć. Teraz natomiast chciał pozbawić życia nienarodzone dziecko, bo... Nawet bez sprecyzowanego powodu. Po prostu to niszczyło jego wspaniały obraz Złotego Chłopca.
Jakby Potter nie mógł zwyczajnie wpaść. Mógł iść o zakład, że gówniarz nawet nie wiedział, iż może zostać rodzicem.
— Zrób to, Severusie. Jak najszybciej — ponaglił go dyrektor, widząc jego niezdecydowanie.
Snape wylewitował chłopaka i skierował się z nim do swoich kwater. Musiał zyskać trochę czasu by to przemyśleć. Rozmowa powinna co nieco rozjaśnić sprawę. Choć rozmowa z Potterem nie była akurat w planach na ten wieczór, wolał tego nie odkładać, bo chłopak jeszcze faktycznie zdecyduje się uciec, a wtedy nici z pokonania Voldemorta.
Położył chłopaka na kanapie, usuwając zaklęcie z jego ciała i czekając na minięcie skutków czaru Dumbledore’a. W międzyczasie zabezpieczył komnaty przed niepożądanym podsłuchem w postaci kominka. Od jakiegoś czasu podejrzewał, że to właśnie dzięki niemu Albus wie tak dużo. To też był powód, dlaczego w jego salonie było chłodno.
Jęk od strony kanapy powiadomił go, że Potter się ocknął. Nalał do szklanki wody i podsunął mu pod nos, gdy ten usiadł.
— Dziękuję — podziękował chłopak i wypił duszkiem. — Co ja tu robię? — zapytał, rozglądając się.
— Zanim zaczniesz na mnie wrzeszczeć, chcę ci powiedzieć, że jeszcze nie zdecydowałem czy wykonam polecenie dyrektora
— Co kazał? — wtrącił.
— Usunąć płód.
— Nie pozwolę panu! — Nagle zbladł, dotykając ust. — Podał mi pan jakiś eliksir!?
Już chciał rzucić się w stronę łazienki, gdy Severus powstrzymał go, mówiąc:
— To była zwykła woda.
Chłopak zatrzymał się w miejscy, oddychając z ulgą.
— Twojej ciąży nie można usunąć żadnym eliksirem. Najwyżej zabić, ale trzeba też zabić ciebie.
Harry wrócił na miejsce odrobinę spokojniejszy.
— Jak miał pan tego dokonać?
— Jeszcze nie powiedziałem, że tego nie zrobię.
Zmiana w zachowaniu chłopaka była drastyczna. Sięgnął po różdżkę, odsuwając się od niego. Na ten gest Severus tylko uśmiechnął się ironicznie, unosząc jeden kącik ust.
— Łatwo tobą manipulować, Potter — warknął. — Przekonaj mnie, że opłaca mi się nie wykonać „rozkazu” dyrektora.
— Najpierw powiedz mi jak chciałeś tego dokonać.
— Nadal wymagam od ciebie szacunku, Potter.
— Przepraszam, proszę pana. — Może nie było w jego głosie pożądanego szacunku, ale wypowiedział wymaganą formułkę.
— Chirurgicznie.
— Co? — Nie zrozumiał.
— Miałem usunąć z ciebie płód chirurgicznie. Jeśli nie rozumiesz, to opiszę to bardziej obrazowo. Biorę skalpel, rozcinam ci brzuch i wyjmuję płód.
— Przestań! Zrozumiałem! — krzyknął, znów blednąc.
Zrobił się na tyle blady, że spowodował reakcję Snape’a, który przywołał do siebie zieloną fiolkę.
— Wypij to! — rzucił, wlewając jej zawartość do opróżnionej wcześniej szklanki.
— Co to? — szepnął słabo chłopak.
— Eliksir Uspokajający.
— Zaszkodzi...
— Nie, nie zaszkodzi dziecku. — Głos Snape’a był ostry.
Potter powoli przełykał eliksir, jakby nie do końca wierzył Snape’owi. Sam mu się nie dziwił.
— A teraz mów.
— Co chce pan wiedzieć?
— Który to tydzień? — Sięgnął po pergamin i zaczął robić notatki.
— Nie wiem. Zacząłem dziwnie się czuć w połowie lipca. Wymiotowałem, nie miałem apetytu, albo wręcz odwrotnie — odpowiedział spokojnie, po części z powodu mikstury.
— Kiedy odbyłeś stosunek?
Na to pytanie chłopak znów zbladł i zaczął drżeć. Severus spostrzegł, że jego oczy lekko się zamgliły, jakby pogrążył się w myślach. Jednak zachowanie nie wskazywało, by były to miłe wspomnienia.
— Mogę nie odpowiadać na to pytanie?
— Sprecyzuj chociaż, czy nastąpiło to jeszcze w szkole, czy po twoim brawurowym wypadzie do ministerstwa? Potrzebuję jak najwięcej informacji, jeśli mam ci pomóc.
Harry otrząsnął się i spojrzał na niego zszokowany.
— Chce mi pan pomóc? Dlaczego?
— Nie muszę ci się tłumaczyć! — warknął. — Odpowiedz na pytanie!
— Po — rzucił krótko.
Severus zanotował i dopisał z boku: pierwszy trymestr.
— Co wiesz o męskiej ciąży? — zadał kolejne pytanie, kładąc pergamin na kolana i podnosząc wzrok na chłopaka.
— Niewiele. Dowiedziałem się przypadkiem co mi jest, gdy jakiś czarodziej stwierdził widząc moje włosy, że będzie ze mnie ładny tatuś. Dlaczego urosły mi włosy? Kiedyś już mi się to zdarzyło, ale nie do takiej długości.
— To pierwszy znak, że czarodziej jest przy tak zwanej nadziei. Rosną w ciągu pierwszych dwóch tygodni po poczęciu.
Choć rozmowa wydawała się spokojna, Severus nie był wcale miły. Odpowiedzi wywarczał spomiędzy zębów, ale tym razem nie przynosiło to efektów, bo sam podał Potterowi eliksir uspokajający. Dopóki ten działał trudno będzie go zdenerwować. Chłopak ziewnął, zasłaniając usta dłonią.
— Przepraszam. Jestem zmęczony.
— Wkrótce się wyśpisz. I tak musimy usunąć z ciebie płód, by nie wzbudzić podejrzeń dyrektora.
Harry patrzył na niego jak na potwora, którym przecież był i dobrze o tym wiedział.
— Chcesz jednak to zrobić? — pisnął, obejmując brzuch.
— Oczywiście, a co? Masz zamiar wędrować z bebechem, gdy ja będę wmawiał Dumbledore’owi, że się go pozbyłem. Poza tym nadal nie podałeś mi powodu, dlaczego tak chcesz go zatrzymać. Sprowadzi na ciebie jedynie więcej kłopotów. — A on ma zamiar być ich źródłem.
— Nieważne — rzekł chłodno, głaszcząc niewielką wypukłość brzucha. — Jest tylko mój. To teraz moja jedyna rodzina. Urodzę go i wychowam, tak jak ja zawsze pragnąłem być.
Severus prychnął.
— Nie dramatyzuj mi tutaj, bo na mnie to nie działa. Pamiętaj, że widziałem twoje wspomnienia. Dostałeś parę razy karę i zamknięto cię w komórce, a ty przeżywasz to niczym... Nawet nie da się tego nazwać.
Harry zamrugał.
— Karę?
Zrozumiał nagle, że ten mężczyzna nigdy do końca nie widział jego życia. Wcale nie rozumiał jego uczuć do tej małej istoty, rosnącej wewnątrz niego. Skulił się chcąc ją chronić. Co miał teraz zrobić, by ją uratować? Powrót do szkoły okazał się wielkim błędem.
— Nawet nie myśl o ucieczce, bo teraz to już nie ma sensu. Przypuszczam, że ukrywałeś się dotychczas w mugolskich częściach miasta, skoro TA wiadomość nie dotarła do brukowców.
— Ja naprawdę chcę tego dziecka — jęknął. — Nie chcę, by umarło jeszcze zanim zobaczy ten świat. Niczemu nie zawiniło.
— Kolejne pytanie — przerwał mu zanim ten się rozkleił. — Kto jest ojcem? — Wznowił swój test.
— Nie powiem.
— Czyli nie wiesz — wycedził pogardliwie. — Złoty Chłopiec był tak upojony swoją wolnością, że nawet nie wiedział, komu się oddaje — rzucił sarkastycznie, dopisując kolejne informacje. — Będziesz mógł się dowiedzieć po narodzinach.
— Będę? — Chłopak poderwał się z kanapy. — Pomoże mi pan?!
— Pod jednym warunkiem. — Uniósł głowę znad zapisanego zwoju i uśmiechnął się do niego lodowato.
Po ciele Harry’ego przebiegły ciarki.
— Słucham.
— Oddasz mi go. Wszystko mi jedno jak. Po narodzinach mogę cię poślubić i adoptuję go przez małżeństwo. Możesz też po prostu się go wyrzec i odejść. Wszystko mi jedno. Chcę dziecko.
— Dlaczego? — zdołał tylko wyjąkać Harry.
— Bo chcę spadkobiercy, może nawet być dziewczynka. Jesteś wystarczająco dobrym materiałem na rodzica, bym mógł je uznać.
— Tak zwyczajnie chcesz dziecko? Moje dziecko?! Harry’ego Jamesa Pottera?! — Podniósł głos, co oznaczało, że eliksir przestawał działać. — Najbardziej znienawidzonego przez ciebie ucznia w całej szkole?
— Nie jestem wybredny. Radzę ci się uspokoić, szkodzisz mu. A teraz chodź za mną, muszę cię przygotować.
Severusa wcale nie poruszyło zachowanie chłopaka. Nawet go to bawiło. Jego własna zemsta. Pomysł o adoptowaniu dziecka naszedł go nagle, ale od razu uznał go za wspaniały. W tych czasach raczej nie doczeka się porządnej partii, a potem nigdy nic nie wiadomo. Już on się postara wytępić gryfońskie geny z dziecka. Odpowiednio ukształtowane wychowanie będzie kluczowym elementem stworzenie idealnego Snape’a. Potter to taki dodatek, nagroda pocieszenia, jeśli zgodzi się na jego pomysł. Małżeństwa nie miał w planach, ale mógł zgodzić się na taką opcję. Na pewno nie zostawi mu dziecka i będzie miał go tuż koło siebie.
|
|