Zilidya
VIP
Dołączył: 25 Kwi 2012
Posty: 240
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wenopolis Płeć: Kobieta
|
|
Lamir
Muzyka: Abingdon Boys School — Innocent Sorrow.
Cz. 7.
Severus zbliżył się do Harry’ego jeszcze bardziej. A w Potterze coś pękło.
To nie tak! On tak nie chciał!
Spuścił głowę, nie mogąc patrzeć na tę jedyną osobę, której zaufał. Zacisnął dłonie w pięści i przygryzł wargę, gdy dłoń profesora zaczęła unosić się w jego stronę. W jego drugiej ręce zauważył fiolkę z wyraźnym pismem mistrza eliksirów.
„Eliksir Uniesień.”
On naprawdę chce mu to zrobić! Upokorzyć na oczach wszystkich!
Harry zaczął szybciej oddychać. Poczuł się tak samo, jak przy kłótni z Malfoyem. Gniew zaczął przejmować nad nim władzę. Uniósł głowę i spojrzał na mężczyznę. Ironiczny uśmiech, który zawsze miał na twarzy, gdy drwił z niego, jeszcze bardziej go rozłościł. Odsunął się najpierw krok, potem kolejny.
— Potter! Dokąd to?
— Odsuń się ode mnie! — warknął rozzłoszczony.
Dolne skrzydła rozłożyły się, zahaczając o ławki. Pojedyncza błyskawica przeskoczyła przez stół, roztrzaskując szklane przedmioty. Severus odstawił trzymaną fiolkę i zaczął do niego podchodzić.
— Masz się natychmiast uspokoić! Co to znaczy?
— Nawet nie próbuj mnie dotknąć!
Pierwsze z góry skrzydła uniosły się lekko nadal złożone.
— Potter!
— Ostrzegam cię, nie podchodź! — krzyknął, gdy ten znów zrobił krok w jego kierunku.
Nagły spazm bólu przeszedł przez ciało Harry’ego. Chłopak złapał się za koszulę na piersi, gdzie ból stał się jeszcze bardziej intensywniejszy. Czarne mroczki zaczęły pojawiać mu się przed oczami. Upadł na jedno kolana, jęcząc. Ból przeniósł się także na plecy i musiał podeprzeć się dłonią o podłogę, gdy sala zaczęła wirować. Szum w uszach pojawił się niespodziewanie i spowodował, że chłopak nic nie słyszał. Zanim ciemność zagarnęła go w swoje objęcia, poczuł inne, całkiem realne, ratujące go przed upadkiem.
**
Było mu zimno. Tak bardzo, że skulił się, ale niewiele to pomogło. Jednocześnie był cały spocony, choć nie powinien.
Otworzył powoli oczy, uniósł się na łokciu i jęknął, bo nawet ten drobny ruch spowodował ból. Plecy i pierś nadal bolały i teraz Harry czuł, że jest ciasno obandażowany. Podniósł górę szpitalnej pidżamy. Opatrunek obejmował pierś i brzuch, a co za tym idzie, również całe plecy.
— Widzę, że już się obudziłeś.
Harry obrócił głowę i spojrzał na panią Pomfrey. Pobyt w szpitalu nie zdziwił go, bardziej zastanawiało go, z jakiego powodu się tam znalazł.
— Co ja tu robię?
— Otworzyły ci się rany.
— Przecież były już zabliźnione.
— Nie wiem, co się stało. Profesor Snape przyniósł cię tu całego we krwi.
Harry przypomniał sobie, co działo się na zajęciach z eliksirów. Gniew znów zaczął krążyć w jego ciele, ale tym razem chłopak nie pozwolił mu sobą zawładnąć. Spróbował wstać, choć każdy ruch powodował ból.
— A ty gdzie się wybierasz? Masz leżeć, aż rany się nie zasklepią, czyli do rana. Wtedy sprawdzę, czy maść poradziła sobie z nimi dostatecznie.
Pchnęła go z powrotem na poduszkę i przykryła kocem, wyczuwając jednocześnie zbyt wysoką temperaturę ciała. Dla pewności dotknęła jego czoła.
— Masz gorączkę. Zaraz przyniosę eliksir przeciwgorączkowy.
Skierowała się do swego kantorka. Tę chwilę wykorzystał Harry, wstając i uciekając ze szpitala. Musiał znaleźć jakieś miejsce, gdzie nikt mu nie będzie teraz przeszkadzał. Dopiero po wyjściu na korytarz zwrócił uwagę, że jest noc. Zdecydował się na Wieżę Astronomiczną. Tam będzie mógł wszystko w spokoju przemyśleć. Po dotarciu tam skulił się pod murem, obejmując rękami nogi i opierając brodę na kolanach. W tej chwili, patrząc w gwiazdy, pomyślał o Syriuszu. Chciał, żeby tu był. Może on by coś mu doradził? Może zemstę? Czuł się oszukany przez Severusa.
Jak mógł mu to zrobić? Dlaczego tak go potraktował?
— Potter, co ty tu robisz?
Mistrz eliksirów stał w wejściu i rzucał w jego stronę bardzo gniewne spojrzenia. Harry zerwał się na równe nogi. Nie przejmując się w ogóle bólem, doskoczył do Severusa.
— Co ty sobie myślałeś? Jak mogłeś mi to zrobić? Co ja ci takiego zrobiłem, że traktujesz mnie w ten sposób?
Oczy Severusa rozszerzyły się w niedowierzaniu.
— Harry, ty nic nie...
— Nie chcę cię słuchać! Najpierw mi pomagasz, a zaraz potem poniżasz mnie przed wszystkimi. A ja ci zaufałem!
Minął mężczyznę i chciał wyjść, gdy Snape złapał go za ramię.
— Harry...
— Zostaw mnie! Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego!
Wyrwał się mężczyźnie i szybko zbiegł po schodach.
— Harry!
Nie zatrzymał się na wołanie profesora. Coś pchało go jak najdalej od niego. Wpadł do nieczynnej łazienki dla dziewczyn i zamknął się w pierwszej kabinie, do jakiej wszedł. Po raz pierwszy zapłakał. Nie płakał nawet wtedy, gdy Dursleyowie się nad nim znęcali. Nie uronił ani jednej łzy, gdy kulił się komórce, a nieopatrzone rany bolały, nie pozwalając zasnąć i chociaż na chwilę zapomnieć o koszmarze jego życia. A teraz nie potrafił powstrzymać się od płaczu. Łzy spływały mu po policzkach wąskimi strumyczkami, by potem poplamić koszulę. Długo trwało, zanim się uspokoił na tyle, by wyrównał się mu oddech. Pociągając nosem, wyszedł z kabiny. Pochylił się nad umywalką i przemył twarz. Z tafli lustra patrzyły na niego zaczerwienione oczy. Westchnął, opierając o zimne szkło rozgrzane czoło.
Co teraz ?
Pytanie to krążyło mu po głowie od kilku minut. Naprawdę chciał wierzyć w Severusa, chciał mu ufać. Nie potrafił zrozumieć, jak mężczyzna mógł go tak potraktować przed wszystkimi, w szczególności przed Ślizgonami.
I nagle zrozumiał.
To nie była złośliwość profesora. To był pokaz właśnie dla Węży. Chciał im pokazać, że panuje nad nim, nad Wybrańcem. Przecież Severus jest śmierciożercą. Musi grać.
Harry westchnął, rozluźniając się. Teraz, gdy zrozumiał swój błąd, zdecydował się na kolejny ruch. Szybko przemknął do lochów i zapukał do gabinetu Snape’a. Drzwi otworzyły się prawie natychmiast. Zanim zdążył zareagować, został wciągnięty do środka i drzwi zostały zablokowane czarem zamykającym.
— Przepraszam... — zaczął, ale nic więcej nie dane mu było powiedzieć.
Severus przytulił go do siebie, obejmując ramieniem, a drugą ręką głaszcząc pióra. Uczucie było tak przyjemne, że chłopak zamknął z przyjemności oczy i napawał się tym wrażeniem. Dotyk warg mężczyzny na swoich ustach skomentował westchnięciem i uniesieniem głowy. Oderwał się od nich dopiero, gdy zaczęło mu brakować powietrza.
— Harry...
— Nic nie mów, Severusie. Rozumiem, przepraszam, że jestem takim głupcem.
Odsunął się od niego, bo dotyk rozpraszał go i nie pozwalał rozsądnie myśleć. Poza tym, gdy nie był złączony pocałunkiem z mężczyzną, zaczynał wyczuwać, jak pochłania jego magię. Było to cudowne uczucie, całkiem inne niż gdy się całowali, ale tak samo uzależniające.
— Chciałem z tobą porozmawiać, Severusie — zaczął, wyrównując oddech. — Chcę wiedzieć, na czym stoję. Muszę wiedzieć, jak mam się zachować, gdy znów zrobisz tego typu pokaz przynależności do śmierciożerców, jak dziś na zajęciach. Nie pozwolę się poniżać, ale wiem, że toczy się wojna i mogę zgodzić się na pewne ustępstwa. I chciałbym wiedzieć, co czujesz do mnie, ale tak naprawdę, bo zaczynam się gubić.
— Harry... — Severus znów go przyciągnął do siebie. — Co mam ci powiedzieć? Co chcesz usłyszeć? Prawdę, którą karmię Czarnego Pana? Prawdę, którą zna Dumbledore? Czy jeszcze coś innego?
— Chcę poznać twoje serce, nawet jeśli mnie to zrani — odparł chłopak. — Wolę znać taką prawdę, nawet gorzką, niż najsłodsze kłamstwo.
— W takim razie... — westchnął Severus, pochylając się nad jego szyją. — Pragnę cię, odkąd przekroczyłeś próg tej szkoły, chcę twego ciała, duszy i wszystkiego, co mogę ci zabrać. — Wyszeptał mu to wprost do ucha najmroczniejszym głosem, jaki Harry dotąd słyszał z jego ust, tak, że aż ciarki przebiegły po jego placach. — Nie interesuje mnie nikt inny, tylko i wyłącznie ty. Nie pozwolę dotknąć cię nikomu innemu, choćbyś sam tego chciał. Zabije go, nawet jeśli znienawidzisz mnie za to. Będziesz tylko i wyłącznie mój.
— Nie rozumiem, Severusie. Dlaczego chciałbym kogoś innego, skoro jesteś moim towarzyszem? I dlaczego pragnąłeś mnie już wtedy, gdy byłem dzieckiem, czy to oznacza...
— Cii... — Zamknął jego usta kciukiem, przesuwając nim po jego wargach i zatracając się w tym dotyku. — Jesteś mój, bo twoja matka obiecała mi cię za ochronę. — Oczy Harry’ego zrobiły się wielkie. — Jesteś mój, bo ona znała moje pragnienia, znała je wystarczająco dobrze, by wiedzieć, że przy mnie będziesz bezpieczny i nikomu nie pozwolę cię zranić. Znała tę jedyną mroczną prawdę, której ja sam starałem się zaprzeczyć. — Podniósł jego brodę jeszcze wyżej, by spojrzeć w te zielone tęczówki, kryjące się za czarnymi oprawkami, niepasującymi do tak pięknych oczu. — Nigdy cię nie zostawię, nigdy cię nie zdradzę. Nie pozwolę ci cierpieć, nie pozwolę na smutek. — Wokół nich zamigotało niebieskie światło. — Nie będę wymagał z twojej strony niczego, czego sam mi nie dasz z własnej, nieprzymuszonej woli. Czy przyjmiesz mnie jako swojego towarzysza i pozwolisz stać u twego boku?
Harry nie rozumiał, co się dzieje. Czuł dookoła magię tak potężną, że aż drażniła każdy jego nerw, doprowadzając do ekstazy. Oddychał ciężko, trzymając się szaty Severusa, nie odrywając od niego oczu. Chciał całym sobą, by ten coś zrobił. Nie wiedział co, ale chciał, by to już nastąpiło. Jego ciało nie potrafiło się powstrzymać. Wspiął się na palce, mówiąc:
— Przyjmuję cię, Severusie. Pragnę, byś był u mego boku, pragnę, byś nigdy mnie nie opuścił. Jestem tu dla ciebie i chcę, aby ta chwila trwała wiecznie.
Magia oszalała, otaczając ich obu. Harry objął szyję Severusa, przyciągając go bliżej i całując. Dłonie mężczyzny zagarnęły go mocniej, zachłanniej. Westchnięcie i jęk z ust Harry’ego przyjął ze złośliwym dla siebie uśmiechem. Jego dłonie zaczęły wędrować, jakby prowadzone własnym życiem. Chłopak poczuł, jak palce Severusa znajdują zatrzaski na jego szacie i rozpinają je szybko. Szata, a zaraz potem i koszula, opadły na ziemię. Profesor zniżył się i zaczął całować odsłonięte ciało Gryfona, który pozwalał mu robić ze sobą, co tylko ten chciał. Poddawał się, chłonąc każdy gest, dotyk, jaki został mu podarowany. Wygiął się w tył, gdy usta Severusa dotknęły jego sutka. Jęknął, porażony nowym, nieznanym dla niego dotąd uczuciem.
Potem pamiętał już tylko sypialnię. Każdy gest, każde dotknięcie przez Severusa otoczone było magią, która do samego końca nie opuszczała ich otoczenia. Błękitne fale energii pochłaniane przez skrzydła niczym próżnia, tak samo, jak on zostawał pochłaniany przez mężczyznę. Jęki, krzyki przyjemności ginęły w ustach spragnionych tylko więcej i więcej. Pozwalał na wszystko, nawet gdy początkowo bolało, pozwalał zawładnąć sobą temu jednemu mężczyźnie.
Potem powoli wszystko mijało, wraz z falami przyjemności, drobnych gestów i coraz spokojniejszych oddechów. Magia zniknęła, pozostawiając ich samych.
— Mam wyjść? — zapytał chłopak, gdy uspokoił się do końca.
Harry uniósł się na łokciu, patrząc na Severusa, który nie spuszczał z niego wzroku. Nie słysząc odpowiedzi, zaczął wstawać, szukając spodni. Ręka obejmująca go w pasie powstrzymała go stanowczo. Pociągnięcie do tyłu na plecy i znów znalazł się pod mężczyzną.
— Zostań.
Decyzja o odejściu została wymazana jak kreda z tablicy, gdy ciepło towarzysza dotknęło jego ciała. Zasnął z błogim uśmiechem na ustach, wtulony w pierś Severusa i nie przeszkadzało mu, że jest mu coraz cieplej i cieplej, że żar zamieniał się w płomień.
|
|